Magia Świąt? Przygotowań? Nie, może potem. Jak z pracy wrocę. Bo dla nas ranek jak co dzień. Mozolne dreptanie po osłodzonym szronem chodniu . Pięknie wygląda w świetle latarń. Zagapiłam się na błyszczące cudo pod nogami i mało orła nie wywinęłam. Ślisko. Zmieniłam raźny krok na tanecznie posuwisty.
Patrzę w okna gdzie łyskają światełka choinek już postawionych. W ten świąteczny poranek okna są oświetlone bardziej niż zwykle. Słychać więcej głosów z uchylonych okien. Wilgotne powietrze pełne jest zapachów różnistych. Ale dla kociarzy ranek jak co dzień. Torba załadowana po brzegi. Martwię się czy wody i chrupek za mało nie wzięłam. Martwię się nadchodzącymi dniami. A przede wszystkim dzisiejszymi strzelaniami pasterkowymi. Już wczoraj słychać było pierwsze huki co bardziej niecierpliwych strzelaczy. Kotów mniej przyszło. Jak co roku w porze "polowań" na błyski. Cudem Wigilijnym było by dla mnie by choć tego dnia ludzie zaprzestali strzelać ,myśląc o kotach, ptakach...o innych ludziach. Płot też nie był niższy. Mamunia czekała niecierpliwie stojąc w progu. Chlebem i solą mnie nie powitała.

Tylko warkiem i połajanką.
Miała powód. Miała.
A ja mialam cud swój Wigilijny. Piękny i wzruszający.
Zostało mi przedstawione dziecko Mamuni co nawoływane przez nią przydreptało w mroku dziurzyska. Patrzyło na mnie zw świetle latarki małe kocię. Czarne z białą strzałką na noniu. Głodne i tulące się do mamy. Złapało nerkę i znikło.
Czy mogłam dostać jako kociara lepszy prezent? Nie.
Wiem,że to głupio zabrzmi ale wzruszyłam się bardzo.
Pogadałam sobie z Mamunią. Pochwaliłam dzieciaka, że śliczny i dobrze wyglądający.
Patrzyła na mnie deczko niespokojnie. Dałam im spokój i poszłam dalej.
W domu mamy lekkawą chorobę. Tami i Mikuś są na antybiotyku. Tami dostaje dodatkowo 3 rodzaje kropelek do oczek. Mikuś wymiotuje. Święta jak zwykle ... Jak nie dziecko to koty...
Wiecznie coś.