MalgWroclaw pisze:Niż Julia. Straszne rzeczy sobie robimy.
Będzie jeszcze gorzej. Wycinka, susza, mordowanie ludzi i zwierząt, przemysł bezpardonowy ... wszystko to da nam popalić.
Jest zimno i wietrznie.
Mały Prcusiek dziś na USG zmierza więc mocne kciuki by się zdały. Słabo je ale dojada suchym. Chyba. Waga wydaje się być nie zmieniona ale martwi mnie. Dostał 7-mą dawkę Ornipuralu.
Mila źle się czuje. Widać. Prawie nie je. Dziś całe stado saszetek i puszek otworzyłam. Prawie sklepowa półka ruszona, a one ledwo liznęła. Dałam jej tolfine i wreszcie coś połknęła.
Dziś ciemna masa podjęłam próbę zapłacenia polisy za ubezpieczenie domu. Trzymam terminów bo blokowisko to niebezpieczne miejsce do mieszkania . Pierwszy raz poszło tylko netowo i okazałam się totalnym buciorem z dziurami w mózgu. Uwiesiłam się więc ci ja na telefonie by agenta molestować. On chyba mniej obyty jest. Może moje blondyńskie wyjaśnienia i pytania zaciemniły mu rozum
Rano zimno i ciemni i wietrznie. Między blokami nie daje się tak odczuć powiewów. Ale wyjście na pustą przestrzeń od razu urywa głowę i żel z włosów smyra. Dziś deczko później pobiegłam do kotów bom zupę wstawiała. I niańczyłam Milunię. Sama byłam więc od kuwet po michy jam działała. Wracałam, pierwszy raz od lata chyba, jak już świt był wyraźny. A sklepy otwarte. Zauważyłam właścicielskiego kota biegnącego po prostej drodze do dzikunowej stołówki. Anka Kwiatkowa mi mówiła, że stadnie się zbierają i spacery urządzają. Wędrując nawet z drugiego osiedla. Trudno. Byleby właściwe koty też jadły. A od dawna nie widuję biało-rudego bez ogonka. Już nie płacze rozpaczliwie w ciemnościach kotłowni. Albo nawykł do sytuacji albo... Za to udało mi się dojrzeć jeszcze szybko biegnącego czarnego kota co to zmierzał ... no gdzie? Do wystawionych mich. Chudy nie był.




Alem sobie poradziła.









