Ranek mroźny dziś. Nóżki mi pomarzły i łapki.

Czarne dzikie dziś ofuczało mnie stepując tanecznie.Rudzika nie widziałam jakiś czas.Idąc do pracy sprawdziłam.Zeżarte wszystko było.
Żuczek awanturny od samego ranka.Dobija się, miauczy i ma być jak chłopak chce.Dziś nie dostał na czczo leków tylko 2 godziny po śniadaniu.No i zastrzyk promocyjnie też został wepchnięty. Coby nie pawikował. Zobaczymy czy ten zestaw się sprawdzi. Jak wychodziłam radośnie

do pracy ,to z Julinką demolował siebie i mieszkanie. Ależ oni szaleją.Spoci sie dziecinka i będzie kłopot. Karmelek płacze za głaskami i jakimiś smętami.
Byłam wczoraj u znajomej ciachaczki (czytaj fryzjerki).Miała mnie opitolić gustownie.
Siem gadało, gadało...nożyczko ciachały, ciachały...W teraz pracy usłyszałam:
o matko ale ciebie wycięła 
Fakt, na zapałkę prawie.Taką sztormówkę.

Ale ładnemu we wszystkim ładnie więc nie ma co.Zazdrocha przemawia.
