Jesień. Sucho bardzo.
Zapach traw inny. Wygląd drzew inny. Krzewy także zmieniają barwę.
Koraliki owoców błyskają wśród gałązek.
Ptaki mają wyżerkę. I dobrze bo zaraz tego nie będzie.
Wczoraj poczułam już jesień. Tak prawdziwie o niej pomyślałam. Nogi zaszurały mi w stercie suchych, żółtych liści.
Już czas na zmiany. Niestety, czas.
Niby ciepło jeszcze. Niby niebo ciągle niebieskie. Ale już o zimnicy człowiek myśli.
Pojawiają się koty przy miskach co całe lato nie wyściubiły nosa ze swych dziur. Na spaleniźnie pingwin w trawie czaił się czekając aż odejdę. Bure coś też tylko uszy wystawiało.
Suchego idą tony. Woda także jest mile widziana.
Nie lubię tej pory. Jest obietnicą ciężkiego czasu dla zwierząt.
Telefony milczą. Ale moje obecne tymczasy nie są urodowo adopcyjne. Koneserów nam trzeba. Takich prawdziwie prawdziwych.
Nie sieją ich. Więc potrwa zanim trafi
degustator na nasze futerka

Bardzo urosły. Choć Gunia-Oczy nadal są malunie w porównaniu do reszty rodzeństwa. Pisałam już ,że uroda Leśniaków nie powala. Figura kijanowata nie pomaga. Mordki trójkątne uroku nie nadają. Jakiegoś mało przystojnego amanta mamunia sobie wybrała.
Musimy ruszyć z kolejną turą ogłoszeń. Musimy!