Asiu, o rany, jak ja się strasznie cieszę. Trzymam kciuki, żeby udało się przekonać Panią kierowniczkę chociać do wzięcia tych dwóch kociaków. Jesteś wspaniała!!! Może jakoś powolutku temu zaradzimy, choć wiem, że teraz atmosfera w schornisku nie jest niestety najlepsza. Dawajcie znać, musimy jakoś ratować te młode kocie życia
Asik, poradzimy sobie z utrzymaniem Mili. Już byłam w takiej fazie, że wydzwaniałam do naszych koleżanek forumowaych z rykiem, że jeśli Mila umrze.... to ja się powieszę... i błagałam Pana Boga, żeby dał mi jeszcze jedną szansę ratowania tego zwierzątka, a zrobię wszystko co będę mogła... i tak się staramy...
Mila bardzo drobnymi kroczkami, ale robi postępy, taką w każdym razie mam nadzieję. Nadal jeszcze nie przypomina kotka, którego zabieraliśmy z Twojego domu, ale ma coraz większy kontakt ze światem (głupio to brzmi, ale zachowywała się tak jakby ze światem się mało komunikowała, miała napady agresji... Nie wspominałam chyba o tym, ale jak chcialam ją zabrać do weterynarza 3 tygodnie temu dostała szału po wzięciu na ręce, pogryzła mnie po twarzy, ustach, poszarpała ręce... siedziałam nad nią i płakałam, nie byłam w stanie jej dowieźć). Niestety krótko przed Milą pojawiła się u nas szalona 9-latka z syndromem porzucenia, tyranizująca koty, z napadami agresji innego rodzaju. Bez wątpienia nie oddziałuje to dobrze na Milę jak wariatka bije ją i straszy przy jedzeniu tak że Malunia przewraca miski z jedzeniem, wodą a na koniec kuwetę...
Ale starać się trzeba... Chwytamy się różnych sposobów i cieszymy z drobnych postępów (obecnie przerabiamy krople Bacha, myślimy o zakupie RC Calm) ... Milunia traktorująca, Milunia śpiąca z brzuszkiem do góry...
ale myślę jeszcze o bazarkach na koty szczycieńskie a teraz przede wszystkim na kociaki... możemy podzielić się fantami...
Ty i tak masz tuzin pociech, przecież dokoptowałaś do swojej gromady Lucusia, którego Basia znalazła w rowie i którego uratowałyście przed śmiercią.
Czekam na wieści i cieszę się, że się odzywasz.
