To teraz ja napiszę.
Nigdy więcej nie będe czegoś takiego wiozła
Nasz syn wybłagał, ze jedze z nami co skończyło się płaczem, zatrzymaliśmy się i zaczeli tracić zdrowy rozsądek

zastanawialiśmy się czy nie wrócić do chorzowa i nikomu go nie oddać. Jednym słowem nasz zrowy rozsądek zaczął się gdzieś chować.
Ale wzięłam się w garść i powiedziałam Mikusiowi, że jak tylko będzie coś nie tak to wracam do auta z kotem.
Idąc do Halbiny mówiłam sobie, ze jak tylko Halbina okaze się starą wstrętną złośliwą jędzą a jej koty bedą agresywne a psy wściekłe to będzie to doskonały pretekst aby tam kiciusia nie zostawiać.
No i właśnie nic z tego, halbina okazała się przesympatyczna osobą a jej kotek, którego miałam zaszczyt poznać kochanym stworzonkiem, psy były zamknięte, trochę jeszcze przedłużałam opuszczenie progów jej domu ale zadnego haka na nią nie znalazłam
ale i tak nie wiem co zrobie.