Wizyta u weta przebiegła pomyślnie. Uszka dziewczyna miała trochę brudne, już myślałam, że mamy nawrót świerzba, ale po zbadaniu tegoż brudu, okazało się, że to zwykły brud - pani doktor niczego się nie dopatrzyła

Przez trzy dni mamy zalecone czyszczenie uszu (

jak ja to przeżyje), w czwartek do kontroli, czy na 100% nic jej nie jest.
Ajjajj, jaka ja jestem przeszczęśliwa w ogóle

, ale do rzeczy:
Bandita wcale nie jest taki strrrasznym kotem jakim zawsze myślałam, że jest, ale wynikło to tylko z mojej niewiedzy
Otóż po wizycie u weta najpierw do swojego domu trafiła Bandziocha. Wypuszczona z koszyka popędziła na pokoje. U Bandity (ja, mama i kouty - Bandzior i Tośka) musieliśmy trochę zostać, coby pokój Dziewczyny ogarnąć. No a, że koty przecież siedzieć przez cały czas w transporterze nie będą, one też zostały wypuszczone. Bandita, kiedy to zobaczyła, wiadomo - wark. Ale, ale Kota wymyśliła, że biały pędzelek Tośki to fajna rzecz jest

I tak krok po kroczku przeszło jakoś do zabawy z Bandziorem, ajjj zabawa była ostra, bo oba koty są charakterne, ale ZABAWA

Po dosłownie kilkunasty minutach
Ja głupia, kiedy poprzednim razem ją przyniosłam do siebie, nie pomyślałam że obcy teren, obce koty, to przecież dla niej tragedia

Przecież jest jasne jak Słońce, że będzie się denerwować, a ja pewnie denerwując się jeszcze bardziej miałam totalnie wyprany mózg
Po tak pomyślnym dniu dzisiejszym podejmę jeszcze jedną próbę, już teraz bez paniki i strachu, aby koteczkę przenieść do mnie, gdzie czeka ją wytworne kocie towarzystwo

Odbędzie się w piątek, przed nieco dłuższym niż zazwyczaj weekendzie. Towarzystwo jeszcze mniejszej od niej Tośki chyba ją zresztą ośmieliło.
Głupio mi strasznie, bo ja czasem nie myślę chyba
