W piątek wieczorem byliśmy z Marcysiem u weterynarza ... uff... ciężko było
W domu podałam mu sedalin, żeby nie panikował w podróży, ale dostał przy tym za dużo jedzenia, więc najprawdopodobniej tabletka w ogóle nie zadziałała - jest to dobra wiadomość, bo Marcyś w samochodzie, krzyczał i płakał, ale ogólnie nie panikował tak strasznie jak ostatnio, kiedy to obślinił się i pod siebie narobił; także chyba już się trochę uspokoił, a tamto to był szok po 4 latach przebywania w jednym miejscu;
oczywiście w gabinecie rzucał się już strasznie, dlatego dostał mniejszą dawkę narkozy, żal mi go było, ale przynajmniej już wszystko z głowy
głównym celem wizyty było płukanie uszek, bo przez te wszystkie lata tyle mu się tam syfu nazbierało, że nie można było nawet nic dojrzeć przez wziernik;
ponad godzinę stałyśmy nad stołem, płukałyśmy uszka ciepłą wodą i płynami do czyszczenia uszu, już miałyśmy się poddać, ale w końcu przy ostatnich próbach udało nam się odkorkować go w 100%
Marcyś ma teraz uszki bardziej czyste niż reszta moich kotów
zdjęliśmy też troszkę kamienia z ząbków (chociaż dużo nie było) - Marcjan jest już piękny, czysty, zdrowy, w najbliższych dniach sklecę mu jakieś piękne ogłoszenia i porządnie będziemy go wystawiać - wszelkie teksty przydatne w ogłoszeniu mile widziane
niestety z powodu piątkowej wizyty chyba trochę się na mnie obraził, dzisiaj pięknie siknął mi na pufkę - wystawiłam na klatkę, żeby za parę godzin wyrzucić, i tak śmierdzi jeszcze do teraz na korytarzu, że to się w głowie nie mieści
dostaliśmy też burę od pani doktor za "ciężar" Marcjana, bo niestety brzusio mu urósł, nie da się ukryć ...
no i to tyle na razie pozdrawiamy wszystkich
