byłam świadkiem tej podniosłej chwili adopcji kociaków
no więc stoimy sobie z Iwcią przy wejściu do lecznicy a tu nagle pojawiają się mili państwo i mówią, że oni "po kotka, bo tu jakiś kotek do wzięcia jest...", w międzyczasie w obok nas pojawiła się Zosia, no i dalej trójgłosem namawiać, żeby dwa brali a nie tylko jednego, że do wzięcia są dwa piękne kotki, no i że byłoby super jakby razem poszły do domku i że dwa koty to jest wariant najlepszy z możliwych, jednemu to smutno i w ogóle to one są dwupak itd itp.
tu objawił się opór materii (czyt. przyszłych rodziców): oni ABSOLUTNIE nie mogą wziąć dwóch kotów tylko jednego, "dwa ? o co to to nie", smutno mu nie będzie bo pani jest cały czas w domu i jedynaka będzie zabawiać, nie w ogóle nie ma mowy, tylko jeden i namówić się nie dadzą za NIC! itd.itp.
po czym pani z panem zniknęli w gabinecie z Zosią...
a po mniej więcej kwadransie uszczęśliwieni rodzice wypadli z gabinetu z takimi minami

...
i z dwoma kotami w kontenerze !!!
koty na pożegnanie wesoło pomachały ustawionymi na sztorc wesołymi ogonkami wszystkim osłupiałym zgromadzonym i poszły do domu
szkoda, że tego nie widzieliście
