Od jutra nie ruszam się bez aparatu.Muszę sfotografować dymniaczkę i buro-białe, które zjawia się o różnych porach.Przychodzi na podwórko, gapi się w okno p.Izy, a wtedy Tusia i Kubuś jakoś reagują, stąd p.Iza wie, że buro-białe ma ochotę coś zjeść.Nie ma sensu zostawiać jedzenia, bo przychodzą psy.Żeby to były jakieś biedne, bezdomne, to nie ma sprawy, ale przychodzą z opiekunami.Wczoraj jakiś facet widział, że kot coś je, uciekł jednak na widok psa.Facet czekał, aż jego pies wszystko zje i dopiero wtedy sobie poszli.
Byłam pod hutą, dołożyłam jedzenia w domku burasi, podjechałam do Sowy, ale jej nie było.Mam już naprawiony rower, dzwoniłam więc dzwonkiem, ale nie przyszła.Pod hutą był Kleks i Misia.Kleks zrobił się jakby długowłosy? Naprawdę ładny jest, puchaty, ale jak zwykle trochę brudny.Misia natomiast dąży do osiągnięcia kształtu idealnego, czyli kuli i bardzo niewiele już jej brakuje.Miałam nerki, rano kupiłam, więc świeżutkie, bardzo smakowały.
A w ogóle to dostałam trochę karmy z UM, bardzo dziękuję

Z dostawą do domu, za co jestem wdzięczna.Teraz będą robili plan dotyczący bezdomnych zwierząt.Próbuję przekonać, że najskuteczniejsi są karmiciele.Oni połapią wszystko, ciachną, ale trzeba im pomóc, bo finansowo sobie nie poradzą.Kotami zajmuję się już wiele lat i jedno zauważyłam.Nie ma tak wiele dzikich kotów, osobiście tylko kilka wypuściłam, reszta to były domowe, wywalone, z różnych powodów.Tu jest problem.W moim bloku jest sporo kotów.Wysterylizowane moje i kocica sąsiadki z góry, bo ją na to namówiłam.Normą jest wyrzucanie kotów na działki.Znajoma nie nadąża ze sterylkami.Ostatnia kotka ciachnięta, wypuszczona, wydawałoby się, że "uff, nareszcie spokój", a tu jakaś kocia mama z kociętami, albo kocica w ciąży.Jest i brytek na działce.Naprawdę.Nikt go nie chce.Teraz trochę zdziczał, ale przecież musiał być domowy.