anastazja13 pisze:dziewczyny, nasza pierwsza kotke wzielam wlasnie ze schroniska, psa tez mialam wczesniej ze schronu i wiem ze zwierzeta ze schronu maja tysiace chorb(oba zwierzaki bardzo chorowaly i wymagaly dlugiego i kosztowanego leczenia). Kotke wzielam jak bylam w 6 miesiacu ciązy. Wiec jak widac nie naleze do osob ktore poddaja sie teorii ze kot nosi toksoplazmowe ktora "przyczepia" sie do kobiety w ciazy. Zanim adoptowalam kotke czytalam mase artykulow i wiem ze prawidlowe p[ostepowanie z kotem i jego odchodami nie przyczyni sie do choroby. Nie rozstaniemy sie z narzeczonym a nawet jesli by tak bylo to zwierzeta znajda napewno dobre schronienie u kogos z nas. Nie naskakujcie na Nas i nie przypinajcie latki "zly dom" bo wzielismy kota od kogos.
Myślę, że nie dlatego zostałaś "objechana", że wzięłaś koty "od kogoś", tylko dlatego:
anastazja13 pisze:oczywiscie ze mam zamiar wysterylizowac, podobnie jak nasza kotke. Nie pozwole rozmnazac sie rodzenstwu. Dostalam je za darmo. Możecie mnie potepiac, i owszem. 2 persy(rudy i czarny), myslelismy o nim ale zaraz pojawily sie glosy sie musza isc do domu tymczasowego, ale ja sie pytam:po co? Nie sadzicie ze utrudniacie troche adopcje? rozumiem wizyty przedadopcyjne-ok, rozumiem rozmowy-ok ale dziwi mnie to ze jak juz ktos sie pojawi, dobry dom ktory chce kota to musi na niego czekac i czekac(nie mowie o Alkaidzie). Czytalam to forum juz dlugo i wiem ze procedury adopcyjne trwaja w nieskonczonosc a znam przypadki gdzie osoba czekala dlugo a potem i tak nie dostala kota bo.. znalazl sie lepszy dom. I co wtedy? ma znowu sie zglaszac po kolejnego kota do adopcji? i znowu czekac miesiace az w koncu ktos nie da tego kota?
Mozecie mnie nie rozumiec, ale wedlug mnie osoby ktore maja koty na DT powinny bardziej sie starac i robic mniej problemow z oddawaniem kota.
A jesli chodzi o Alkaide-zglosilismy sie do niej, bysmy czekali do lipca z marzeniem ze bedzie nasza a w medzy czasie znajdzie sie domek "lepszy" i co wtedy" mam isc do kolejnego watku, i znowu sie starac?
pogrubienie mojeTa wypowiedź i mnie zapieniła w pierwszym momencie, bo świadczy o tym, że nic nie zrozumiałaś z wcześniejszych wpisów i tłumaczeń. Ty wiesz lepiej, że koty można oddać bez sprawdzenia domu, a DT robią "za dużo problemów"
Tylko tak się składa, że DT nie żałują na karmę dla kociąt, na odrobaczenie, na szczepienia też nie.
Każde DT odbiera z ogłoszeń milion telefonów po kotka "na już", a na opis procedur adopcyjnych jest głupi tekst lub trzaśnięcie słuchawką. Jest wątek na ten temat, nie będę się powtarzać.
Zostałaś objechana, bo też koniecznie chciałaś ominąć te procedury, więc wzięłaś koty od kogoś, kto je po prostu bez sensu rozmnożył. I dla własnej wygody chciał oddać za wcześnie, JUŻ. A Ty dla własnej wygody wybrałaś właśnie te a nie inne, JUŻ.
To nieprawda, że procedury adopcyjne trwają w nieskończoność. Jedna z najlepszych moich adopcji zajęła pół niedzieli od pierwszego telefonu licząc. Po prostu państwo znaleźli kota, który był GOTOWY do adopcji - to raz. Dwa - zdążyli mnie w tym krótkim czasie przekonać mnie, że w ogóle warto rozmawiać na temat tak szybkiej adopcji

Zorganizowali w tym czasie kwarantannę dla swojej rezydentki (ich własny pomysł), wizytę u weterynarza, wizytę przedadopcyjną itd. Okna mieli zabezpieczone. Da się. Wszystko.
Ale bez tych procedur nigdy kota nie oddam, bo już raz oddałam i to była największa porażka - bo NIE SPRAWDZIŁAM osobiście z braku czasu. Bo tak naprawdę byłam tylko pośrednikiem w zamieszczeniu ogłoszeń, bo nie miałam miejsca na DT, a chętnych nie było. Bo oddałam kota, którego kompletnie nie znałam, który NIE BYŁ GOTOWY do adopcji - państwo byli o tym uprzedzeni. W efekcie kot po paru miesiącach do mnie wrócił, potwornie zestresowany

A ludzie tak pięknie mówili...
Nie spodziewaj się teraz natychmiastowego uznania przez forum, że jesteś "dobrym domkiem". To się dopiero okaże.