Wybaczcie, że nie ma mnie na wątku, który założyłam, ale mam urwanie głowy na uczelni.
Do Pana nie dzwoniłam.
Miałam 3 telefony i jednego maila w sprawie Szylki. Dwa kontakty niepoważne raczej, jedna Pani chciała prezent dla siedmiolatki. I o dziwo najrozsądniej mi się z nią rozmawiało

Odpowiedź miała dać dziś, a dzwoniła wczoraj. No i niby już innego kociaka wzięła. Domyślam się, że wizyta przedadopcyjna, wpuszczanie do domu obcych ludzi, podpisywanie jakiś zobowiązań i przede wszystkim czas oczekiwania na kota (wszyscy chcą kota na wczoraj) składają się w zniechęcający zbiór czynników

A Szylka już nawet kilkakrotnie do mnie sama podeszła i ocierała się o nogi mrucząc. Poza tym gdy zbliża się do niej człowiek bez suchej karmy w ręku, to od razu zwiewa i prycha i buczy przy próbie dotknięcia.
Sama już nie wiem, może w ogłoszeniach powinno być napisane, że szukam dla niej domu bez dzieci i z innym kotem.