Leoncjo - zdecydowanie za dużo jak na jednego kota! Sch Łódź

Koty i kotki do adopcji

Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy

Post » Śro sty 26, 2011 16:16 Re: Leoncjo - zdecydowanie za dużo jak na jednego kota! Sch Łódź

I teraz jest najciężej. Leoś to taka kochana przylepka była... Cały czas podczas badań i kiedy wet roztrzygał decyzje i ogłądał zdjęcia rentgenowskie, mój maleńki chłopczyk siedział u mnie na piersiach wtulony i przerażony i cichutko chował główkę w zagłębienie mojej szyi.Myziałam go i szeptałam do uszka, ze go wyrwę z choróbska, zeby się nie bał i że razem zwalczymy draństwo. Kiedy zapadła decyzja o natychmiastowym zabiegu, weterynarz nie mógł go ode mnie oderwać, tak kurczowo chwytał się łapinkami. Wzięli go do szpitalika, do obco pachnącego transporterka, na kawałku pieluszki, a nie na jego bezpiecznym kocyku. Wychodziłam ze strasznym uczuciem i wróciłam jeszcze,by powiedziec, ze tak nie mogę, że on się boi, a ja nawet nie zdążyłam się pożegnać, w razie najgorszego. Na chwilkę mi go jeszcze wynieśli, zdołałam tylko myźnąć go po główce i powiedzieć że wszystko będzie dobrze, ze po niego wrócę i ma się nie martwić, bo jest w najlepszych rękach. Mój wet wyśmiał mnie ze jestem zabobonna i te pożegnania nie są konieczne, bo on już do niego idzie i w przeciągu godziny będę mogła przyjść Leosia odebrać...

anahit

 
Posty: 189
Od: Pt lis 12, 2010 17:15

Post » Śro sty 26, 2011 16:25 Re: Leoncjo - zdecydowanie za dużo jak na jednego kota! Sch Łódź

Czekałam na telefon w mieszkaniu mojej siostry, bo to blisko lecznicy. O 13.04 odebrałam telefon od weta. Informacja brzmiała: nie mam dobrych wieści, tym razem cudu nie będzie. Wet powiedział, ze fip się potwierdził i że w brzuchu dodatkowo jest guz i że dzwoni, aby mnie zapytać, czy w ogóle Leosia mają wybudzać, bo oni są za tym aby nie. Same możecie sobie wyobrazić, co się działo w mojej głowie. Zdołałam tylko jęknąć: Jezu, ale ja go nawet nie pożegnałam... Wtedy wet się odezwał, ze przecież wracałam się żegnać i abym rozważyła w tym momencie nie moje uczucia, ale samopoczucie kota jakie czeka go po wybudzeniu. Stwierdził, ze jego zdaniem byłoby to znęcanie się nad zwierzakiem tylko po to, by móc się z nim inaczej pożegnać i że i tak zaraz stanęłabym przed koniecznością eutanazji Leona. Te słowa przeważyły i powiedziałam, by go już nie budzili...

anahit

 
Posty: 189
Od: Pt lis 12, 2010 17:15

Post » Śro sty 26, 2011 16:33 Re: Leoncjo - zdecydowanie za dużo jak na jednego kota! Sch Łódź

I żałuję tej decyzji do tej pory... Czuję,że zawiodłam mojego maleńkiego chudziaka. On na pewno bał się tam w tym szpitaliku, ale na mnie czekał, bo obiecałam, że po niego wrócę. Wet po wszystkim podziękował mi w imieniu mojego kota, stwierdził, ze cieszy się, ze zwyciężyła decyzja rozumu a nie serca i emocji, bo dzięki temu oszczędziłam Leonowi ogromnych cierpień. Lekarz o którym pisze, to wspaniały człowiek, z wielkim sercem dla zwierząt i darem, który mozna nazwać "szóstym zmysłem". Wyciągnął wiele zwierzaków z sytuacji wydawałoby się beznadziejnych. Ale nie Leona. Powiedział, że płyn w brzuchu był na pewno fipowski, już ponoć z jakimiś zwłóknieniami czy paskami czegoś tam... nie potrafię dokładnie powtórzyć...

anahit

 
Posty: 189
Od: Pt lis 12, 2010 17:15

Post » Śro sty 26, 2011 16:54 Re: Leoncjo - zdecydowanie za dużo jak na jednego kota! Sch Łódź

Ja mam przed oczami oczy leona zza kratek szpitalnego transporterka... i w pamięci daną mu obietnicę, ze po niego wrócę... Czuję się jak morderca. Dzisiaj wiem, że tamta decyzja nie była decyzją rozumu a tylko emocji, w których nie chciałam, by kot cierpiał tylko na chwilę pożegnania.
Mam coraz więcej wątpliwości co do samej diagnozy. Nie wiem, czy gdyby nie było próby pobierania moczu, sytuacja rozwinęłaby się inaczej. faktem jest, ze nazajutrz od tego badania kot dostał żółtaczki i zaczął mieć widoczne dla mnie problemy z brzuchem. Nie chcę nikogo oskarżać. Moja siostra twierdzi, ze mi odbiło i nie mogę mieć takich podejrzeń i węszyć wszędzie teorii spisku; ona uważa ze kto jak kto, ale ten nasz słynny wet na pewno nie proponował by ostatecznego rozwiązania, gdyby naprawdę nie było takiej konieczności i że nie oszukałby mnie z diagnozą.
Ja w trakcie tej krótkiej walki o Leona przekopałam cały Internet w poszukiwaniu alternatywnej diagnozy, znalazłam wiele faktów, które podpowiadały inne ścieżki i możliwości diagnostyczne, o wszystkich powiedziałam wetowi, powiedział ze brał je pod uwagę, ale jednak ze to był fip i guz.
Ja największe wątpliwości mam co do badania tego moczu, bo moim zdaniem guz i problemy z brzuchem pojawiły się właśnie nagle po nim, czyli w ciągu kilku dni. Po tym też zaczął gromadzić się płyn w brzuchu w dużych ilościach.
Już po śmierci Leona wyczytałam też że podobne objawy - czyli anemia hemolityczna, białkomocz, płyn w brzuchu i ból brzucha oraz możliwość nagłej narośli może być spowodowane uszkodzeniem śledziony i że wtedy powinno się po prostu wyciąć śledzionę. I to mi teraz drąży myśli. No ale też zastanawiam się nad tym,że chyba przecież po otwarciu jamy brzusznej wet by to widział i wyciął w razie czego tę śledzionę. W przypadku schorzenia o którym napisałam wyżej, żółtaczka spowodowana jest właśniw rozpadem krwinek w śledzionie, zabarwia mocz i płyn w brzuchu na pomarańczowo (co daje złudzenie fipowskiego), a z powodu białkomoczu płyn w jamie brzusznej się właśnie gromadzi. No ale niestety tej alternatywy już nie sprawdzę. Mam ochotę iść do weta i o to zapytać, ale nie wiem czy nie wyjdę na wariatkę. Już jak odbierałam Leosia to wet patrzył na mnie z przerażeniem i pytał, czy aby nie będę prowadzić samochodu, bo jeśli tak, to on mi zabrania wyjście i sa,mnie odwiezie. Przytulił mnie jeszcze i zapewnił, ze moja decyzja o eutanazji była słuszna i żebym się z nią nie gryzła.

anahit

 
Posty: 189
Od: Pt lis 12, 2010 17:15

Post » Śro sty 26, 2011 16:58 Re: Leoncjo - zdecydowanie za dużo jak na jednego kota! Sch Łódź

:cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry:



Anetko ja też dziś dzwoniłam,jeszcze zadzwonię
Anna Kubica
 

Post » Śro sty 26, 2011 17:01 Re: Leoncjo - zdecydowanie za dużo jak na jednego kota! Sch Łódź

Anetko wysłałam Ci smsa :(
Obrazek
Obrazek Obrazek

Catnaperka

 
Posty: 4734
Od: Wto paź 12, 2010 10:28
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro sty 26, 2011 17:25 Re: Leoncjo - zdecydowanie za dużo jak na jednego kota! Sch Łódź

Wiecie, dzisiaj, teraz podjełabym inną decyzję - właśnie decyzję rozumu. Może tym razem mój wet cudotwórca się pomylił? W trakcie choroby Leona strasznie mocno się też modliłam. głupio tak tu to pisać, ale osoby wierzące na pewno to zrozumieją a i niewierzące, sądzę, ze także...
W tych modlitwach o ocalenie Leosia "zawarłam z Bogiem taką jakby umowę". Obiecałam, ze zrobię coś co do tej pory było dla mnie bardzo trudne(to były dwie konkretne rzeczy), aby On (Bóg) w zamian pozwolił Leosiowi wrócić do zdrowia. Ja wywiązałam się z "umowy", byłam więc pewna, że Leon wkrótce zacznie zdrowieć. Jeszcze w niedzielę przyniosłam nawet trochę wody święconej i posmarowałam nią brzusio i główkę Leosia. Aż mi głupio, bo chyba potraktowałam religię jak magię, ale byłam tak wyczerpana, zdesperowana i zrozpaczona, ze gotowa na wszystko, byleby kiciuś wyzdrowiał... Po tym miałam ogromne przeświadczenie, ze Leon będzie zdrowy, takie same silne odczucia miała moja siostra, takie same Jystna... Poza tym gdybyście widziały Leona, mimo ze słabiutki, że już prawie nie wstawał i ze nie jadł, miał w sobie ogromną wolę życia...
Po śmierci Leona zaczęłam przeklinać Boga, dosłownie, płakałam i wrzeszczałam wyrzucając mu że mnie oszukał i że nie dotrzymuje obietnic. Moja siostara byłą przerażona że bluźnię. I wtedy do mnie dotarło, ze to nie Bóg mnie oszukał, ale ja samą siebie. To przecież nie Bóg zabrał Leona, To ja podjęłam decyzję o eutanazji... I teraz mam silne przeświadczenie, ze gdybym tego nie zrobiła, Leon w końcu zaczął by zdrowieć.
Jestem mordercą Leona. Nie dotrzymałam danego mu słowa, on przerażony na mnie czekał a ja nie przyszłam po niego tylko wydałam decyzję o jego śmierci. Najgorsze jest to, jak wyobraże sobie co myślał kiedy zostawiłam go w tym szpitaliku. Czy nie sądził, ze go oddałam "obcym ludziom", bo się zepsuł. Zaufał mi całym sobą i nie wiem czy na koniec swoich chwil nie czuł się przeze mnie oddany i porzucony, jak wcześniej w schronie. Dzisiaj wiem jedno - miałam wrócić po żywego Leona, nawet jeśli okazałoby się że jeszcze w tym samym dniu trzeba byłoby go uśpić. Mam poczucie, ze żegnając go dałam fałszywą obietnicę, a on czekał...
Nie mogłam długo oddać go do wykopanego grobku. Wyłam jak głupia, trzymając jego martwe ciałko w ramionach. Śpi teraz mój maleńki pod dwiema wiśniami. Na wiosnę zakwitną nad nim i będą miło pachnieć wieczorem. Ale ja wcześniej obiecałam mu że razem zwalczymy chorobę i ze będzie już wkrótce biegał po zielonej trawce i wspinał się po drzewach. Myślę, że bardzo na to czekał... Myslę, że on by się nie poddał, poddałam się ja, pod wpływem emocji, nie rozumu... Przepraszam Cię maleńki. Mam nadzieję, ze śpisz spokojnie...
Ja spokojnie nie śpię, nie mogę jeść, nie mogę sobie wybaczyć poniedziałkowej decyzji... Mąż ma mnie dosyć, siostra twierdzi, cyt. "że mi odpierdoliło" i żebym szła do psychiatry i przestała zadręczać siebie i innych. myślę, ze do psychologa iść muszę. U nas jeszcze końcówka ferii, pracuję w szkole, więc od przyszłego poniedziałku muszę pójść do pracy. w moim obecnym stanie to jest niemożliwe. Nie potrafię znaleźć sobie miejsca i nie chce mi się żyć. Ale to wszystko nie zwróci mi Leona.

anahit

 
Posty: 189
Od: Pt lis 12, 2010 17:15

Post » Śro sty 26, 2011 20:23 Re: Leoncjo - zdecydowanie za dużo jak na jednego kota! Sch Łódź

Strasznie mi przykro.
Współczuję bardzo...
Wiem, co przechodzisz... Miałam tak samo... Też się modliłam... Obiecałabym i zrobiła wszystko, żeby Ją uratować... biegałam do różnych wetów, miałam nadzieję, nie chciałam uwierzyć...
Nie dało się. To jest potworna choroba. Nie dająca żadnej nadziei. Nienawidzę jej.

Ale nie wolno Ci się o nic obwiniać.
Dałaś mu dom, opiekę i miłość.
Wszystko, co można dać najlepszego.
I on o tym na pewno wiedział.
Karmel['] Taurus['] Miki [']Andzia [']
http://kotylion.pl/
https://www.facebook.com/kotylion.viva

Duszek686

 
Posty: 23788
Od: Sob kwi 25, 2009 22:42
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro sty 26, 2011 20:30 Re: Leoncjo - zdecydowanie za dużo jak na jednego kota! Sch Łódź

Anahit.....cokolwiek nie powiemy, nie ukoi to Twojego bólu.
Nie potrafię pocieszać.
Ogromnie Ci współczuję.
Ale mylisz się. On nie myślał, że go oddałaś. Zwierzęta czują i wiedzą więcej niż nam się wydaje. To była dla niego ulga. Z każdym dniem, z każdą godziną, cierpiał by bardziej i bardziej. To wtedy skazałabyś go na cierpienie. Ty te cierpienia skróciłaś. Po prostu.
Nie wolno Ci się tak zadręczać. Dałaś mu wszystko co mogłaś i on to wiedział.
I wie teraz.
I jest gdzieś blisko Ciebie.
Jestem pewna.
I on wróci, zobaczysz.....
Proszę, nie obwiniaj siebie.
Ból okropny, z czasem złagodnieje, choć nie wiem czy minie.

Do psychologa warto iść, jak się czuje, że trzeba. To żaden wstyd.
Co za różnica czy umrze zwierzątko czy ludzki przyjaciel. Boli tak samo.

Trzymaj się kochana, proszę. Mów o tym, wyrzuć to z siebie. Walcz teraz o siebie.
Obrazek

magdaradek

 
Posty: 27150
Od: Pon kwi 14, 2008 9:24
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro sty 26, 2011 20:48 Re: Leoncjo - zdecydowanie za dużo jak na jednego kota! Sch Łódź

magdaradek pisze:Anahit.....cokolwiek nie powiemy, nie ukoi to Twojego bólu.
Nie potrafię pocieszać.
Ogromnie Ci współczuję.
Ale mylisz się. On nie myślał, że go oddałaś. Zwierzęta czują i wiedzą więcej niż nam się wydaje. To była dla niego ulga. Z każdym dniem, z każdą godziną, cierpiał by bardziej i bardziej. To wtedy skazałabyś go na cierpienie. Ty te cierpienia skróciłaś. Po prostu.
Nie wolno Ci się tak zadręczać. Dałaś mu wszystko co mogłaś i on to wiedział.
I wie teraz.
I jest gdzieś blisko Ciebie.
Jestem pewna.
I on wróci, zobaczysz.....
Proszę, nie obwiniaj siebie.
Ból okropny, z czasem złagodnieje, choć nie wiem czy minie.

Do psychologa warto iść, jak się czuje, że trzeba. To żaden wstyd.
Co za różnica czy umrze zwierzątko czy ludzki przyjaciel. Boli tak samo.

Trzymaj się kochana, proszę. Mów o tym, wyrzuć to z siebie. Walcz teraz o siebie.


Gdy czytałam słowa anahit poleciały mi łzy :cry:
Chciałam napisać coś dla pocieszenia ,ale brakło mi słów....
To co napisała magdaradek oddaje moje myśli ...
Anahit trzymaj się ...dałaś Leosiowi bardzo wiele .
Obrazek
Idź zawsze do przodu,nie oglądaj się wstecz,nie holuj smutku za sobą....,,Dżem"

Annaa

 
Posty: 9795
Od: Sob lis 28, 2009 20:25
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro sty 26, 2011 21:08 Re: Leoncjo - zdecydowanie za dużo jak na jednego kota! Sch Łódź

Anahit, nie wiem nawet co napisać.
Niestety czasami tak jest, że los pisze inne scenariusze niż byśmy chcieli, że musimy podjąć trudną decyzję, że mimo iż robimy wszystko, a nawet więcej niż to możliwe, nie udaje się pomóc.
Dałaś Leosiowi wspaniały, kochający dom, miłość na którą czekała, na krótko, ale dostał, odszedł kochany, nie anonimowy, zasnął bez bólu i cierpienia które by się za chwilę pojawiło, i to jest najważniejsze.
Nie możesz się tak zadręczać.
Trzymaj się dziewczyno.

gosiaa

 
Posty: 22354
Od: Sob lut 10, 2007 18:59
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro sty 26, 2011 21:54 Re: Leoncjo - zdecydowanie za dużo jak na jednego kota! Sch Łódź

Dziękuję Wam kochane za ciepłe słowa. Wciąż wracają natrętne myśli: gdybyś go nie uśmierciła, mijałaby druga doba po operacji. I wyobrażam sobie, że zaczęłoby mu się polepszać, że znowu skacze i zaczyna jeść. Ale ja mu nie dałam szansy nawet na sekundę po operacji... Nie wiem co począć. Idę do jego pokoiku, cały czas zerkam, czy z kryjówki Leosia nie wychynie na mnie jego czarna główka. W pamięci mam jego oczka w tym szpitalnym transporterku i niestety widzę w nich strach. Mam nadzieję, że faktycznie wiedział że jest mój i że go nie oddałam. Mam nadzieję, ze jest przy mnie i że go kiedyś zobaczę i przytulę i że wyjaśnię mu wszystko, że go nie zostawiłam, że żałuję iż dane nam było ze sobą być tak krótko. Mam nadzieję, że wie o tym, że po niego wróciłam i zabrałam z powrotem; że wrócił do siebie, do swojego domu...

anahit

 
Posty: 189
Od: Pt lis 12, 2010 17:15

Post » Śro sty 26, 2011 22:09 Re: Leoncjo - zdecydowanie za dużo jak na jednego kota! Sch Łódź

3-maj sie. Nie wiem co jeszcze napisać bo.......................... :cry:
poszukuje roślinek i grzałki do akwarium.

ysmay

 
Posty: 511
Od: Nie wrz 12, 2010 10:32
Lokalizacja: Wołomin/ ale bywam tez w Warszawie

Post » Śro sty 26, 2011 22:13 Re: Leoncjo - zdecydowanie za dużo jak na jednego kota! Sch Łódź

Anahit, proszę nie myśl już o tym, nie rozdrapuj
to co za nami jest już za nami liczy się tu i teraz
inaczej można zwariować, wiem ze to trudne,
wiem jak boli, ale musisz dalej iść jesteś potrzebna, bardzo..
wszystko co zrobiłaś było słuszne i tak musiało być,
nie wiadomo dlaczego, chociaż wydaje się to tak niesprawiedliwe...
przytulam mocno, bądź dzielna tak jak jesteś wrażliwa...
Obrazek
Obrazek

ruru

 
Posty: 19904
Od: Sob gru 29, 2007 20:10
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro sty 26, 2011 22:17 Re: Leoncjo - zdecydowanie za dużo jak na jednego kota! Sch Łódź

Anetko dziękujemy Ci za Leosia,dziękujemy za Milunię dałaś im najcenniejszy dar w życiu-bezinteresowną miłość....
Leoś zrobił miejsce następnemu biedakowi......Pamiętaj Anetko że "drogę wyznaczamy idąc..."
Anna Kubica
 

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 27 gości