Właśnie skończyliśmy przewożenie i wszelkie okoliczne czynności...
Koty są u nas w piwnicy (bez stresu - piwnica czysta, z oknem - nie jakiś loch;) ).
W sumie - mamy 8 w piwnicy, 4 w pokoju i 3 w lecznicy (ta mama po porodzie z małymi). Jeden wielki kocur nie dał się złapać, pewnie wróci jutro.
Kilka dni wszystkie koty u nas mogą posiedzieć. Nie ukrywam, że pracy będzie co niemiara (chociażby z tym niepełnosprawnym "narciarzem" - przygotowaliśmy mu dużą klatkę, przez noc w niej pomieszka). Ogólnie nie wiem ile czasu koty u nas pobędą - obiecaliśmy, że kotki wrócą po odwołaniu alarmu, czyli za kilka dni. Od razu mówię, że na siłę kastrować nie będziemy. Mam nadzieję, że widzicie, że cierpliwie i uczciwie z tą panią daje radę. W końcu sama doszła do wniosku, że 3 kotki można sterylizować. Jak oddam jej wszystkie po zabiegach - chyba by nas zabiła. Wczoraj mówiła, że chciałaby zostawić sobie ze 3 koty, więc to już coś.
Jakby nie było - jest teraz pewien czas na działanie. Jeden kotek strasznie charczy (podjedziemy z nim pewnie jutro do wetki) - ma albo polipa w nosie, albo nie wiadomo co, ale czasem ciężko mu się oddycha. Ma też chore gardło i miał dziś gorączkę...
Można przy okazji przebadać kalekiego (on ma ogromny urok, jest strasznie delikatniusi!).
Jedna kotka płacze.
Całe towarzystwo trzeba przejrzeć pod kątem kleszczy (wyciągałam tylko ludziom, a kotom się czasem tak głęboko wkręcają

).
Mamy płyn przeciw pchłom, to pewnie zastosujemy.
Na pewno przydałaby się karma. Worek, który zawieźliśmy jakiś czas temu niedługo się skończy (wzięliśmy go teraz z powrotem ze sobą). Karma raczej sucha (po puszkach mają rozwolnienie, ale pewnie zależy jakich). Damy im masełko, podjadę do hurtowni po mięsko.
Osobiście myślę, że uda się część z nich dobrowolnie zatrzymać. Pani szuka u nas pomocy (mimo, że wczoraj przyznała, ze myślała, ze jesteśmy z ochrony środowiska czy czegoś podobnego).
Jutro (względnie rano...) zbiorę myśli i napiszę konkretnie czego będziemy potrzebować...