Byłam u tego człowieka. Smród jakby mniejszy, ale dzisiaj chłodniej, więc może dlatego. On potrzebuje pomocy, nie może żyć w takich warunkach, koty też nie. Tam nie było kuwet, możecie sobie wyobrazić fetor. Rozmawiałam z sąsiadami, on kiedyś był "normalny", ale coś się stało , nie wiadomo co. Nie miałam nic do gadania, była policja, powiatowy wet, wetka, która koty zabrała, a ten człowiek podpisał zrzeczenie się kotów. Na razie nie mają źle, będą u wetki dopóki nie będą w stanie bardzo dobrym. Kotka ( szara, cudna szylcia) ma chore oczko, druga( krówka) świerzb, a kocur ( krówek) chore dziąsła i chyba jest niewykastrowany. Nie złapano jeszcze ogromnego, rudo-białego kocura, gdzieś się ukrywa. Naprawdę nic nie mogę zrobić, tu powiatowy wet zadecydował, koty mało go obchodzą Mogę tylko szukać im DT, już rozesłałam wici.
Często bywa tak, że odbiera się dzieci matce tylko z powodu biedy, a wystarczyłoby wesprzeć finansowo, co i tak byłoby taniej niż umieszczanie ich w domu dziecka, o stronie emocjonalnej już nie wspomnę. Burzy się we mnie krew, ale ...
Dzisiaj dość chłodno, wbrew prognozom. Byłam u Kulek, zjawiło się burasiątko i Lila

Była długo na gigancie, to jej się zdarza. Oba koty najadły się. Podjadę tam jeszcze za jakiś czas.