Byłam u Kulek. Kocia mama siedziała pod blokiem na trawniku, ale od razu przyszła na dźwięk dzwonka. Lila też się pojawiła i Sreberko, ale ta ostatnia uciekła, kiedy zobaczyła kocią mamę i Sreberko. Może później przyjdzie. Pod drugim transformatorem jej nie było, zostawiłam tam jedzenie, wie, że tam też jest. W oddali zobaczyłam kicię z ciemnym pyszczkiem. Ona jest podkarmiana, już została wysterylizowana. Podeszła do mnie, dałam jej trochę mięsa i saszetkę, jadła ze smakiem.
Podjechałam pod dom, a babka z sąsiedniego bloku woła do mnie z balkonu "Pani, podejdź no tutaj". Podeszłam. Okazało się, że mały kotek był na parkingu, ale uciekł i schował się pod maskę samochodu. Właścicieli nie było, pojechali gdzieś drugim samochodem, czekałam więc aż wrócą. Malutkie coś zabrałam, brudne, chude, głodne wzięłam na chwilę do łazienki i nakarmiłam



Nie dałam zbyt dużo, bo się bałam. Wsadziłam do torby i taksówką pojechałam do lecznicy. Kocurek został dokładnie zbadany. Ma ok.7-8 tygodni, ale jest malutki, waży zaledwie 630g. Uszka czyste, oczka zdrowe, troszkę wychłodzony, ale bez dramatu. Pchełek chyba nie ma, ale dostał stronghold na kark. Wetka obcięła mu też pazurki. Wróciłam na piechotę, bo już tak się nie spieszyłam i maluch został umieszczony u p.Izy w przedpokoju


Miaukoli bardzo, chowa się, ale wzięty na ręce mruczy, wtula się w dłoń, jest przesłodki. Na razie straszliwie brudny, ale to pikuś. Ma miseczki, jedzenie zaniosłam, p.Iza przygotowała mu małą kuwetkę. Na razie jeszcze nie skorzystał. Tyle na razie, muszę coś zjeść, potem coś więcej napiszę.