ja tak jak mówiłam wezme kotke od negra z maluchem, ale nie mam gdzie jej trzymac na kwarantannie. po ostatniej wirusówce jaką miałam nie zaserwuje sobie kotów z podwórka- którym może coś w międzyczasie wyjsć w hotelu. negro piłuj tatę i bierz te koty do łazienki, resztą ja się zajmę.
ostanie moje zdanie do tematu marlon- jaaana, w odpowiedzi na poker pytanie :
sprawa nie zawiezionej kurtki wyszła na wiosnę, kiedy to zimowa wielkaśna, grubaśna puchówka nie zdała by egzaminu u pani z gdańska (było już ciepło). marlena zadała pytanie coś w ten deseń, nie pamiętam dokładnie: "co robić? nie wiem gdzie ją zawieźć, a już po sezonie, mam ją od jednej babki i miałam dowieźć do gdańska, ale nie zdążyłam", powiem tak- stwierdziłam że paliwo do gdańska będzie równe wartości lub droższe i że tej kurtki na wiosnę chyba już nie ma sensu tam wieźć i że ta kobieta do której kurtka miała trafić pewnie nie pamięta już o dostawie kurtki" żadnej z nas nie wpadło do łepetyny żeby do jaaany dzwonić- po prostu. żadna z nas nie miała pojęcia że jaaana tak przezywa te kurtkę, bo np. jak ja coś daję to nie wnikam gdzie to trafi- szczególnie jak są to rzeczy o małej wartości. nie jestem drobiazgowa. naprawdę jak oddawałam marii kanii dużo droższe rzeczy na bazarek nie interesowało mnie to co z nimi zrobiła, czy sprzedała je i pieniądze wpłaciła na koty czy dała je biednym. ja dałam- osoba która dostała ode mnie niech robi z nimi co chce. ważne że mi już nie zagracają domu. ja nawet nie wiedziałam że to kurtka od jaaany- bo login jaaany dopiero pierwszy raz na oczy widzę i przypomniałam sobie tę nieszczęsna czarną kurtkę z bagażnika po całej tej aferze, lub nie pamiętam jaaany że wchodziła do nas na forum (zupełnie nie kojarzę kobiety). sądziłam że to błaha sprawa, że ktoś komuś dał bo mu kurtka zawalała dom lub szafę. przepraszam w tym momencie ja- bo potraktowałam te kurtkę jak jedną z tysiąca ręczników, polarowych kocyków, prześcieradeł które dostajemy do kociarni na wyściółki dla zwierząt. nie było mi wiadomo że ktoś umiera, że ktoś na to czeka. wtedy inaczej bym pewnie zareagowała. a marlena była przejazdem i się spieszyła więc pewnie dlatego nie przybliżyła mi "smutnej historii kurtki"
mało tego, ja stwierdziłam że jak nie ma co zrobić z kurtką- to koty w moim garażu się ucieszą, bo noce były jeszcze chłodne. a to marlena stwierdziła że lepiej odda biednym, i poparłam decyzję- bo była dobra.
także poker jaaana przepraszam w sumie to moja wina, sprawę potraktowałam lightowo bo nie sądziłam że ktoś może być urażony i ze to takie ważne.
jezu my mamy tyle darowizn rzeczowych (kurtki, swetry, ręczniki, koce), tyle problemów, tyle kotów, tyle kłopotów że naprawdę milion rzeczy nam umyka.....ja jestem zakręcona jak zakrętka od słoika, bo naprawdę nie mam głowy do niczego- za dużo spraw naraz i każdy od nas czegoś chce

poker zrozum- jak sobie kiedyś urodzisz bliźniaki

a życzę ci tego gorąco

bo dzieci to fajna sprawa, ale bardzo spędzająca sen z oczu... to naprawdę znajdziesz więcej powodów do nieprzespanych nocy niż kurtka od jaaany czy zastanawianie się nad tym czy kogoś nie uraziłaś w danym momencie. po prostu będziesz miała wszytko gdzieś, marząc o tym żeby twój telefon więcej nie zadzwonił, żeby nikt ci nie zniósł kolejnego bezdomnego kota do domu, i żebyś mogła tylko choć na godzinkę położyć się i chwikę spać.
marlon przeżywa ciągle podobne chwile zmęczenia co ja- ona ma 30 kotów, 7 psów, stocznie i masę innych akcji, więc na boga litości- pewne rzeczy jej umykają, albo po prostu ma je nieświadomie gdzieś. amen!
to był mój ostatni post w tej sprawie.
dziewczyny teraz omawiamy festyn
