Cisza u nas wielka. Ale co pisać ciekawego, jak szara rzeczywistość się wkradła wszędzie. Co mozna napisać odkrywczego o wyprawie do dzikunków. Kolejnej, kolejnej...Z tą różnica tylko dziś było tylko ,że ślizgiem metry pokonałam bo szron na chodnikach był. Niewidoczny w mroku ,pięknie błyszczący w świetle latarń. Zima, zima się skrada. Opakowana polarami przeznaczonymi do dołożenia trudno mi było rónowagę złapać. Kląć, dla rozładowania nerwów ,też nie wypadało bo cisza nocna. Polary przerzucone przez płot, porwał wiatr i stępem ganiałam za nimi kicając w zwyż bo się uwiesiły na rantach i gałęziach. Polary grube były ,to jaki silny musiał być wiatr. Jak musiał trzepać kocie grzbiety skoro mnie zimno było. Tutaj klęłam i to z ulgą. Na wiatr, na mróż ,na moje odczucia paskudne...
Wyżarte było wszystkie suche. Dobrze,że wzięłam ze sobą .Wedle wyliczeń jeszcze powinno zostać.
Idąc do posesjowej zagapiłam się na skrzące się ścianę sklepu. Położona brzydko-niebieska glazura , wyglądała przepięknie ozdobiona szronem. Lukrem paskudę uślicznili.
Posesjowej nie ma od wielu dni. Znaczy się ja jej nie widzę ale jedzenie znika. Nie byłam pewna czy ludzie tam jeszcze, w tej ruinie, mieszkają. Ale dziś cały dach był folią obciągnięty więc chyba ktoś tam wegetuje jeszcze. Jak im musi być trudno w takie chłody i wietrzycha.
I samochodów jest więce. Ludzie poprzesiadali się z rowerów w trosce o swe nogi i zdrowie. I dymu, spalin i rzężenia siników też jest więcej. Udusić się można . Niestety, nastała maniera "jam pan bom kierowca". Rano ruch jest mały ,pieszych jest mało. Przechodzę przez światła wracając do domu. Zielone przestało być święte od jakiegoś czasu, szczególnie wczesną porą. Jak jest ciemny ranek i nie ma nożnych za dużo (w okolicy wzroku samochodziarza) to nawet nie zwalniając ,na zielonych przemykają. Jeden prawie mnie zahaczył. Teraz stoję jak rasowa, niezdecydowana blondynka czekając aż szanowny kierowca zatrzyma się. Inaczej nogi na pasach nie postawię.
Arcana puściła ogłoszenia Tami i Myszki.Za co jej serdecznie dziękuję

Są telefony, a co tam, są. Pan dzwoni wieczorkiem straszniście zaaferowany. Tami chce. Myszkę może zechce. Ale jedyne na czym mu zależy to to, czy koty darmo są. Mam sie określić w tym temacie. Nie słucha co mam do powiedzenia. Nie interesuje go umowa adopcyjna. Wszystko kończy się pytaniem czy kota za darmo dostanie. Pojechałam deczko przesadnie o okulistycznych wizytach Tamuni, żwirkach, szczepieniach i takich tam atrakcjach kocich. Tak gwoli ,kota darmo dostanie Pan, ale reszta jest w pana gestii. Pan chwilke zamilkł i pyta
innego kota ale zdrowego to pani ma.Ale za darmo!