Nastusia przemieściła się za fotel.Z dala od oprawcy.Czyli mnie
Nosek zapchany ale zjadła i kuwetka była w użyciu. Ciężko oddycha.Jak sobie pomyślę o zastrzykach to już pójdę strzelę sobie...kielicha
Kajka od 4.40 toczy boje z kotami bo głodna jest niesamowicie i brzunio jej spokoju nie daje. Musi zjeść już i teraz inaczej zapoluje na futrzaka.

Skuteczna metoda podniesienia mnie z wyrka. I tak wstaję o tej porze ale minuta opóźnienia=kocie życie. Szczególnie Biska sobie upodobała.
Koty przyszły. Nie ma jeszcze wielu i nie wiem czy przyjdą. Ale podstawowa ekipa czeka. Jak zobaczyłam biegnące mi na przeciw stadko to prawie poryczałam sie z radości. Jednak nie ma sekutnika od 2 tygodni.Jest mamuśka i babuszka.Obie muszą iść "na prowerę"
Dokarmiane dzieciaki czekają już niecierpliwie i wybiegają na przeciw. Są większe niz myślałam.Już nie biegną na ugiętych nóżkach.Polazłam dziś z kontenerkiem by przywykły do niego. Niedziela to powinni ludzie spać.Na to liczyłam. Oprócz kociarzy oczywiście. Koty przepłoszył pan co to gapił sie paląc papierosa i dla lepszego widoku za plecami się kręcił.Nie odeszłam. Bałam się,ze je przepłoszy.Poza tym jakieś dorosłe przylazło na katering. Jedzenia było duzo,ale dzieci mają pierwszeństwo

Wybredne się coś zrobiły i dziś po raz pierwszy czarne cudo odeszło przeciągając się zadowolone. Oczki już u niego lepiej i smark nie cieknie.