
Przepytując panią chętną na...Maszeńkę zadałam pytanie czy ma jakieś doświadczenia kocie, czy w ogóle miała zwierzęta? Usłyszałam ,że i owszem "królika przerabiała". Nie czekając na koniec zdania wypaliłam "na pasztet



Ot, poczucie humoru kociary

Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy
saintpaulia pisze:Nie doczytałam jeszcze Twej wypowiedzi z tym przerabianiem królika i też mi pasztety od razu przyszedł na myśl...
Tylko na co kota przerobi?
ASK@ pisze:Wspomnę tylko jeszcze o jednym.
Marysia.Dziecko kochane i sercu mojemu bliskie.![]()
Edytko, pamiętam o Was.T W ciszy poranka najłatwiej przekazać tam, do góry, swoje myśli i życzenia.A mam tylko jedne...na razie. Macie wrócić do domu!!!
alix76 pisze:Korzystając z zezwolenia Afatimy, opiszę sytuację, choćby dla celów edukacyjnych - łapanka była delikatnie mówiąc, unikatowa.
Kot mieszkał w bunkrze, opisywanym już tu viewtopic.php?f=1&t=118878&p=6587423&hilit=Ochota#p6587193 . W środku bunkra, nigdy nie wychodził, nie wchodził do klatki-łapki dostawianej do okienka. Jako akcję ostatniej szansy wezwano weterynarza ze strzelbą Palmera. Do tego ekipę, która miała zastawić okienka, żeby kot w szoku nimi nie uciekł i ktoś, kto miał wejść do środkai wyjąć go. Łącznie 9 osób/1kota.
Faza pierwsza poszła bez zarzutu - kot wyszedł na grzechot chrupek i dostał strzałkę. Nie próbował wiać przez okno - zwiał z głąb bunkra. Pierwsza osoba, Afatima, przebrała się za biohazard i weszła, a właściwie wcisnęła się na śmieci, stanowiące "dno" bunkra aż do wysokości okienek
. Wstępne rozeznanie w sytuacji dało wniosek, ze trzeba szukać w bocznym pomieszczeniu, zawalonym wszystkim i bez dostępu światła. Kolejne dwie osoby przebrały się za plemniki i wgramoliły do środka, z czego przynajmniej jedna (ja
) nie wierzyła, ze fizycznie tego dokona.
W drugim pomieszczeniu nie było widać kota, za to sporo miejsc, w których można by drążyć. Mowa o przerzucaniu wielu metrów sześciennych śmieci wszelkiego rodzaju a żaden z panów nie dał rady wcisnąć się do środka. Na szczęście Zenobi znalazł się tak uprzejmie, że na wirażu zgubił strzałkę. Afatima badała ten trop a ja oddałam ją weterynarzowi, czekającemu z zainteresowaniem na rozwój wypadków.
Zenobi znalazł się w samym rogu pomieszczenia, pod sporą ilością rupieci i dykty, częściowo usuniętej meotda "podaj cegłę" a częściowo odgiętej. Wlazł po grubą rurę. Próba wyciągnięcia tyłem zaowocowała ... pełzaniem teoretycznie nieprzytomnego kota. Dwie osoby wyciągały go spod tej rury asekurując głowę i podawały mi przez przeszkodę terenową typu zardzewiałe łóżka na sztorc. Moim głównym zmartwieniem było, że jeśli niezupełnie nieprzytomny dziki kot dostanie teraz kopa adrenaliny, to za nic go nie utrzymam
. W związku z tym, tak miło, cicho i grzecznie poprosiłam o podstawienie transportera pod okienko, że chyba tynk się posypał a maszynista wziął to za sygnał do odjazdu
. Ale przynajmniej pojawił się transporter
Kot znalazł się w środku i został błyskawicznie zabezpieczony kratką a oszołomiona ekipa "śladami Indiany Jonesa" z mniejszym lub większym trudem wypełzła na wolność. Odzież ochronna użyta w akcji została od razu wywalona do pobliskiego kontenera na śmieci.
Ponieważ nie jestem pewna, która z pozostałych osób biorących udział w akcji chce być ujawnionanie podaję nicków. Ale bez wszystkich razem
, wraz z wyposażeniem, to by się pewnie nie udało
sylwia1982 pisze:mogę ogłosić ze 2 koty, Asiu jestem wierną czytelniczką twojego wątku, pięknie piszesz o kotach
ASK@ pisze:.....
Wczoraj koty znów zdemolowały drapak.Oderwały go od ściany. Niemożliwe jest możliwe.TŻ zabezpieczał lepiej niż ostatnio.Nie pomogło.Teraz znów zabezpieczył lepiej niż ostatnio...Czekam na efekty.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 85 gości