Chwaliłam Luneczkę, chwaliłam i przesadziłam.
Coś Lunkę wyprowadziło z działki
Było już ciemno, zwołuje koty na noc do domku i są wszystkie z wyjątkiem Lunki.
Wołam, wołam.. A problem z nią polega na tym, że ona nie miauczy,
więc nawet jesli próbuje odpowiedzieć, to nie mogę usłyszeć.
Nie spodziewałam się jej za siatką.
A latarką świeciłam wszędzie.
I co widzę, Lunka przestraszona, lata tam i z powrotem wzdłuż ogrodzenia.
Tak przestraszona, że nie zbliżyła się do mojej ręki. Chciałam złapać za kark i jakoś dotransportować do góry, potem przełożyć.
Nie udało się.
Przeleciałam więc dookoła,w piżamie, 150 m na łąki za siatką, w towarzystwie zaciekawionych pozostałych kotów i capnęłam turystkę.
Tak była zestresowana przygodą, że przespała kilkanaście godzin, nawet jeść nie chciała.
I na tym chyba zakończymy wspólne wyjazdy.