dałam plamę na całej linii

ja dość zdystansowana do ludzi jestem, co mi Magdaradek nie omieszkała wytknąć

ale dziś pobiłam wszelkie rekordy!
Po nieudanej łapance i w trakcie mycia okien - telefon. Pani dzwoni w sprawie Tymki. Ale taka jakaś małomówna, odpowiada półsłówkami, a mnie tu płyn do szyb na oknach zasycha. Zdążyłam dowiedzieć się, że Pani jest właśnie w schronisku. Więc po skończonej rozmowie dzwonię do Mokkuni, która dziś była w schronie, i pytam o tę Panią. Mokka mówi, że Pani w porządku, ja jestem zdania absolutnie odmiennego. Ale Pani dzwoni ponownie, prosi o spotkanie już, zaraz, bo jest spoza Łodzi. No ok! TŻ na drabinie pucuje lufciki, ja zgarniam szmaty z foteli, żeby mieć gdzie Panią posadzić. I .... no właśnie!
Pani mówi cichutko, jest spokojna, bardzo zrównoważona, ale kiedy się uśmiecha, śmieją się i jej oczy. Ma niesamowitą córkę, na oko ze 12 lat (chyba

), kociarę cała gębą, bystrą i oczytaną (nawet na temat sporu, co do szczepień na chlamydiozę wiedziała

). No i co? Jak odmówić takiej fascynacji kotami?
Pojechała Tymcia. Zamieszka w domu niewychodzącym, z małym pieskiem, ratlerek bodajże. Okna się zabezpieczą, dracenę Pani usunie poza zasięg kota, córka wszystkiego dopilnuje
Jolabuk, do Ciebie się zwracam, bo to Twoja znajdka. Mam nadzieję, że dobrze zrobiłam, że Tymeczka będzie tam naprawdę szczęśliwa.
A mnie pozostaje się wstydzić. Drugi raz w tym tygodniu oceniłam człowieka po pozorach
zdjęcie z dziś: Tymcia na balkonie
