Wiec tak....jak tylko zostalismy sami Kalinka pedem zaliczyla kuwete,ktora wnioslam do pokoju.Grzebaniu nie bylo konca.Oczywiscie ,pod kuweta asystowal jej Hopkins oraz Ramzes-no,bo jakby co -to sluza pomoca,a poza tym nowa jakas przyszla i im bezkarnie kuwete zas.....

...Potem zaczela zwiedzac mieszkanie,w niedalekiej odleglosci ode mnie.Jak przynioslam sobie rosol to sie od baby opedzic nie moglam,jakby nic przez tydzien nie jadla...Wchlonela dosyc sporo...o drugie danie juz zawalczylam ,bo kotleta nie oddam za nic!!!

...Po obzarstwie kocica zaszyla sie "gdzies"do spania i wylazla dopiero kolo 21.00.I znowu,tym razem odwazniej zwiedzala pokoj,ale co jakis czas wlazila (i do tej pory wlazi)na tapczan celem pomiziania sie i poprzytulania.Jak chce zrobic zdjecia to nie za bardzo mi to wychodzi bo mam nos Kalinki w obiektywie.....ale mysle ,ze wreszcie ja uchwyce w jakiejs "wyjsciowej pozie"....Wlasnie przed chwila Kalinka vel Miuriel przeszla przez biurko zrobila mi miziaka i poszla dalej...Wszystko bez problemow,psow tez sie nie boi...zreszta,one tez specjalnie zainteresowane nie sa....