Odnalazłam ją!!!!!!!!!!!!!!!!!

Koty i kotki do adopcji

Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy

Post » Sob lis 10, 2007 23:31

Małgosia- co się dzieje z kotką?

Proszę Cię bardzo o informacje o stanie kotki po wizycie u weta- jak umówiłyśmy się wczoraj. Nie doczekałam się dziś żadnej informacji od Ciebie a dodzwonienie się do Ciebie okazało się dla mnie niemożliwe (nikt nie odbierał- albo połączenie było zrzucane).

Nie wiem dlaczego tak się dzieje, ale bardzo się martwię o kota, bo z tego co mówiłaś wczoraj- jest mocno chory i wycieńczony. Proszę- daj znać jak się mają sprawy, bo umieram z niepokoju.

Monika

m_orsetti

 
Posty: 720
Od: Czw cze 01, 2006 12:51

Post » Nie lis 11, 2007 12:08

robaki i sraczka to jeszcze nie jest powód do histerii...

nie mówiłam, że jest wycieńczona - mówiłam, że jest zmęczona - wycieńczony zwierzak nie biega żwawo za swoimi piłeczkami i myszkami, nie ma też bystrego spojrzenia...

kota ma się dobrze, wariuje i świruje jak zawsze, sraka ustąpiła dzięki zdrowej karmie i regularnemu karmieniu, oczka zdrowe, nawet nie pokasłuje nic, wiem, że jadła regularnie, może nie tyle razy co w domu, ale jadła... ja ją karmiłam, jedzonko zostawiałam, pani, która mi pomogła (którą wynagrodziłam za to) - jedyne co to czeka ją odrobaczenie i odpchlenie (bo nabawiła sie kilku pcheł - choć jest mniej zapchlona niż, kiedy ją wzięłam), do mojego weterynarza idziemy w poniedziałek na gruntowny przegląd mimo wszystko (w weekend nie ma go w mieście).

jest szczęśliwa, bawi się, mruczy, miauczy...


___________________

wszystkim, którzy zaangażowali się w pomoc serdecznie dziękuję.... o tym, że kota jest w piwnicy w bloku nr 6 wiedziałam od ponad tygodnia i chodziłam tam codziennie


____________________


niektórzy co prawda wypisywali tu różne - nie koniecznie zgodne ze stanem faktycznym rzeczy o mnie - ale cóż widać taki to już urok...


Dzięki pewnym opiniom poczułam się jak wyrodna właścicielka zwierzaka i wcale mi się one nie podobały - każdemu mogło się zdarzyć, to był cholerny przypadek, że czmychnęła. Jednakowoż, który wyrodny właściciel łaziłby i szukał kota wszędzie miesiąc i tydzień, jak robiłam to ja... oooo, zapewne wielu wyrodnych, niekumatych, dokladnie takich jak ja... buahahhahaha (wybaczcie cynizm, ale jestem podirytowana traktowaniem mnie jak małą zosię i wypowiadaniem się za mnie).


ANYWAY, Kicia ma się dobrze, jest zadowolona, nie opuszcza mnie na krok, już po przyniesieniu jej do domu i ukąpaniu zapakowała mi się z nieskrywaną rozkoszą do łóżka... rozpoznała od razu swoje rzeczy i juz jest na powrót księżniczką na włościach.

MORAL:
kota + transporter = kota + szelki + smycz + dodatkowe zabezpieczenie drzwiczek w transporterze.


Miłego dnia każdemu.
Ostatnio edytowano Nie lis 11, 2007 12:22 przez maua, łącznie edytowano 3 razy
gg 4874246

maua

 
Posty: 155
Od: Śro sty 31, 2007 9:45

Post » Nie lis 11, 2007 12:14

do Moniki:

publiczne żale i oskarżenia o nieodbieranie telefonów nie są wg mnie na miejscu... wyobraź sobie, że czasami inni mają własne życie: rodzina przyjeżdża, mają randkę, są w operze lub teatrze czy kinie, a może w kościele lub na poważnym spotkaniu i nie mogą odebrać telefonu, albo zwyczajnie mają wszystkich w zadzie i zajmują się odnalezionym kotem...

Nie lubię nacisków, a Ty wywierasz presję.

Spójrz na to w ten sposób: mogłam Ci w ogóle nic nie mówić o tym, że kota się odnalazła. Miałabym święty spokój i nie byłabym bezpodstawnie oskarżana, osaczana. Jednakże powiedziałam, bo chciałam, bo chciałam podzielić się tym, że malutka żyje. Nie przyczyń się do tego, bym zaczęła żałować tego, że się tym z Tobą w pierwszej kolejności podzieliłam i że chcę się dzielić (póki co jeszcze chcę).
Teraz uważam sprawę za dokonaną. Daj mi więcej swobody, nie lubię - i Ty pewnie też - jeśli ktoś zaczyna mnie ograniczać i próbuje sterować. Wyluzuj......... nie traktuj mnie jak kogoś kto jest kocim oprawcą - a nader często się tak właśnie czuję because of you.
gg 4874246

maua

 
Posty: 155
Od: Śro sty 31, 2007 9:45

Post » Nie lis 11, 2007 12:26

kochani

niedługo wstawię tu kilka domowych zdjęć - jak tylko uda mi się ją sfocić - a jest to graniczące z cudem, kiedy Mała wciąż włazi na mnie, albo biega, ta moja hiper aktywność, nic a nic jej nie przeszło :)

maua

 
Posty: 155
Od: Śro sty 31, 2007 9:45

Post » Nie lis 11, 2007 13:06

robaki i sraczka to jeszcze nie jest powód do histerii...

Ale powód do natychmiastowej wizyty u weta.

- jedyne co to czeka ją odrobaczenie i odpchlenie (bo nabawiła sie kilku pcheł - choć jest mniej zapchlona niż, kiedy ją wzięłam)

Skąd wiesz- jesteś wetem? Gdy kotkę wzięłaś- była 4 dni po operacji usunięcia wszystkich narządów kobiecych- bo miała ropomacicze. Wiedziałaś o tym, dlaczego jest nieodrobaczona i niezaszczepiona- właśnie ze względu na taki zabieg nie można było przeprowadzić tych procedur- ratowanie życia natychmiastową operacją było ważniejsze. To nie zwalnia Ciebie jako właściciela od troski o kota.

do mojego weterynarza idziemy w poniedziałek na gruntowny przegląd mimo wszystko (w weekend nie ma go w mieście).

Liczę więc, że dotrzymasz obietnicy o niezwłocznej informacji odnośnie jego orzeczenia.

Jednakowoż, który wyrodny właściciel łaziłby i szukał kota wszędzie miesiąc i tydzień, jak robiłam to ja... oooo, zapewne wielu wyrodnych, niekumatych, dokladnie takich jak ja... buahahhahaha (wybaczcie cynizm, ale jestem podirytowana traktowaniem mnie jak małą zosię i wypowiadaniem się za mnie).

Małgosia- każdy normalnie wrażliwy człowiek nie jadłby i nie spał, zanim nie znalazłby kota.

Kotkę wzięłaś ode mnie- za ogłoszeniem na forum. Zawiozłam Ci ją do Ostrowa- w trakcie leczenia- 5 dnia po cieżkiej operacji ratującej życie kota. Wiele osób z forum wspierało mnie, gdy szukałam dla Siwuszki domu (a także dla innych kotów), leczyłam i zajmowałam się jej losem- oraz Ciebie- gdy publikowali dla Ciebie ogłoszenia i wspomagali w poszukiwaniach. Uważam, że należą im się informacje.

Chciałabym mieć pewność, że zgodnie z ustawą obowiązującą właścicieli zwierząt nie uznasz troski o zdrowie kici za "histerię" i zadbasz o nie należycie. Masz obowiązek zapewnienia własnemu kotu opieki weta- a po 5 tygodniach na ulicy jej potrzebuje- niezwłocznie. Proszę o publiczne relacje o stanie zdrowia kotki ze zdjęciami- najlepiej na forum, skoro Twój stosunek do mnie osobiście jest tak agresywny.

Monika
Ostatnio edytowano Wto lis 13, 2007 2:37 przez m_orsetti, łącznie edytowano 2 razy

m_orsetti

 
Posty: 720
Od: Czw cze 01, 2006 12:51

Post » Nie lis 11, 2007 13:42

Zauważyłaś, że ciągle mnie straszysz i oceniasz?

relacjonowanie: czy polega na tym, że człowiek nie ma własnego życia tylko milion razy dziennie wysyła wiadomości, dzwoni i pisze o kocie?

Bardzo nie podoba mi się owo straszenie i oczernianie. Dodatkowo rozmawiając z Tobą praktycznie w nocy w piątek nie mogłam wiedzieć, że mój weterynarz wyjedzie. Wróżką nie jestem.


Straszysz mnie ustawą a co z prawami człowieka? Daj mi prawo do samostanowienia o sobie i nie rób ze mnie osoby, którą nie jestem.

Mówisz, że szukanie kota nie czyni mnie wyjątkową - w porządku, a czy karmienie go przez Ciebie onegdaj czyni Ciebie wyjątkową? Też nie. Więc jesteśmy kwita.

Nigdy nie dałam nikomu odczuć, że chcę się kota pozbyć - przeciwnie to Ty mnie o to nagabywałaś. Wybacz, ale po tym, jak dałam jej dom, co przeszłam szukając jej i teraz nie mam zamiaru nikomu jej oddawać do końca jej dni (mam nadzieję, że w późnej kociej starości).



Oczywiście, Moniko, że Ty byś ją złapała od razu w piwnicy, och nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Szkoda tylko, że nie masz bladego pojęcia o tutejszych realiach i o tym, że aby ją natychmiast złapać powinnam była mieć dostęp do każdej piwnicy z 250 piwnic w tym bloku i przy każdej otwartej mieć kogoś, kto będzie stał na zwiadach, bo te piwnice są ze soba połączone małymi dziurkami w ścianach, chyba że ktoś sobie zabezpieczy.

O tak, Moniko, na pewno będąc zdaną tylko na siebie i może jeszcze dwie osoby złapałabyś ją od razu. Ja niestety nie jestem taka genialna, Poza tym, pracować też ktoś musi a jeśli jest w pracy to siłą rzeczy nie ma możliwości szukania, czatowania, łapania.

Nie mam pytań.

Osądu na temat zdrowia kota nie wydaję - to moje przypuszczenia i myślę, że słuszne... jednakowoż potwierdzi to wet lub zaneguje (ufam, że nie).

Jeśli chodzi o trutki na szczury- tam akurat nie było żadnej. Nie doceniasz kotów, nie uważam aby tknęły trutkę, chyba że ktoś celowo im podaje w jedzeniu - ale to inna historia.


Ja nie mam pytań - wyolbrzymiłaś cała sytuację, szkoda... wypisuję się z tej bajki, mam dość, spowiadania się i tłumaczenia z każdego użytego słowa (nie srała pod siebie a puściła kleksa - dżizuuu, jak ma rozwolnienie to puszcza człowiek również... generalnie sraczkę miała do 3 podejść do kuwety, później się uspokoiło, kichnęła raz - akurat wtedy jak rozmawiałyśmy, to Ci o tym powiedziałam... faktycznie, człowiek za szczerość zawsze dostaje po dupie).

Uprzejmie proszę moderatorów tego forum o zamknięcie tego wątku, nie będę w nim brała już udziału. Po prostu mam dość oczerniania - owszem to moje subiektywne zdanie na temat tej sytuacji, jednakowoż mam prawo do niego tak samo jak Monika miała prawo do w/w treści.

Na tym koniec, nie zamierzam polemizować, bo i tak niczego to nie da. Będę relacjonowała i co? Wypadnie jej włos z ogona też będzie źle, będzie miała tzw. śpiocha w oku też źle... to jakaś paranoja.

Dam znać, jeśli będą złe wyniki - należy się to wam i Monice. Jeśli dobre już się nie odezwę. Chcę pożyć wreszcie własnym życiem bez ingerowania w nie ludzi z zewnątrz.
gg 4874246

maua

 
Posty: 155
Od: Śro sty 31, 2007 9:45

Post » Nie lis 11, 2007 13:47

8O

Kasia_1991

Uwaga
 
Posty: 5929
Od: Nie mar 18, 2007 12:58

Post » Nie lis 11, 2007 13:53

Do Małgosi:
publiczne żale i oskarżenia o nieodbieranie telefonów nie są wg mnie na miejscu... wyobraź sobie, że czasami inni mają własne życie: rodzina przyjeżdża, mają randkę, są w operze lub teatrze czy kinie, a może w kościele lub na poważnym spotkaniu i nie mogą odebrać telefonu, albo zwyczajnie mają wszystkich w zadzie i zajmują się odnalezionym kotem...


Przez cały dzień? od rana, do 23:55- bo w takim przedziale próbowałam dodzwonić się do Ciebie (oraz kontaktować na inne, nie tylko telefoniczne, sposoby?)

Fajnie by było, żeby "ludzie" zajęli się nim należycie- wizyta u weta i wywiązywanie się z obietnic. Umówiłaś się ze mną w piątek wieczorem, że kot idzie w sobotę rano do weta i zaraz potem powiesz mi jak się ma - sms-em, gg, mailem, lub telefonicznie- ja Ci wygodniej. Nie zrobiłaś tego, dlatego sama próbowałam wielokrotnie dzwonić. Bez efektu.

Nie wzięłam pod uwagę, że po znalezieniu kota po 5 tygodniach idziesz do opery, spotkasz z rodziną, umówisz się na randkę wieczorem- i zajmujesz się wszystkimi innymi sprawami- zamiast zająć się kotem ze sraczką i kaszlem i pójść z nim do weta. Nie przyszło mi to do głowy. Być może nie starczyło mi wyobraźni.

Spójrz na to w ten sposób: mogłam Ci w ogóle nic nie mówić o tym, że kota się odnalazła.


Mogę sobie to wyobrazić- jak najbardziej.
Chcę mieć spokojne sumienie, że oddałam kotkę *odpowiedzialnemu* człowiekowi- pokaż mi, że tak jest. Że dbasz o kotkę należycie i dotrzymujesz obietnic. Jeśli nie zamierzasz dotrzymać umowy- oddaj kota.

Teraz uważam sprawę za dokonaną.


Ja jej nie zamykam.
Nie wymagam niczego ponad to, co napisałam w poprzednim poście: informacji ze zdjęciami- na forum- skoro nie chcesz odbierać telefonów ode mnie. Dotrzymaj umowy.


Wiesz- powiem Ci coś- dla dziesiątek ludzi, jakich poznałam na zwierzęcych forach nie było nigdy problemem odebrać telefon (czy maila) i odpowiedzieć w *dwóch zdaniach*- "wszystko gra, nie martw się. Jak będzie problem- zadzwonię". To nic nie kosztuje.

To TY robisz problem z kontaktem. Nie ja.
Ostatnio edytowano Wto lis 13, 2007 2:22 przez m_orsetti, łącznie edytowano 2 razy

m_orsetti

 
Posty: 720
Od: Czw cze 01, 2006 12:51

Post » Nie lis 11, 2007 13:57

dziewczyny takie wymiany zdań na prw proszę

Batka

 
Posty: 8464
Od: Pt paź 24, 2003 11:38
Lokalizacja: Stare Dobre Podgórze

Post » Nie lis 11, 2007 14:35

Do Adminów:
Proszę o nieusuwanie wątku- dotyczy kota wyadoptowanego przeze mnie- i bardzo proszę o pozostawienie go w stanie niezmienionym.

Do Małgosi:
Nie rozumiem kompletnie tej awantury forumowej. Jest to kompletne nieporozumienie.

Jedyne czego od Ciebie chciałam- od początku, od pierwszych kontaktów- to kontaktu w sprawie stanu kota. Był to warunek przekazania Ci kota, na ten warunek się zgodziłaś.

Teraz zaś rozpętałaś wielką forumową aferę.

Przytoczę jeszcze raz to, co napisałam w poprzednim poście:

Rozdałam 21 kotów. Nikogo nie "naciskałam"- bo nie było potrzeby, dla innych osób kontakt- telefoniczny czy mailowy- był czymś normalnym. Tylko wobec Ciebie czułam i czuję konieczność sprawdzania, czy leczysz kota, czy go szukasz gdy go zgubiłaś z banalnego powodu.

Wiesz- powiem Ci coś- dla dziesiątek ludzi, jakich poznałam na zwierzęcych forach nie było nigdy problemem odebrać telefon (czy maila) i odpowiedzieć w *dwóch zdaniach*- "wszystko gra, nie martw się. Jak będzie problem- zadzwonię". To nic nie kosztuje.

To TY robisz problem z kontaktem. Nie ja.



Nie ograniczam Twoich praw, nie zamierzam odbierać Ci Twoich "praw człowieka", nie zamierzam wchodzić w Twoje życie. Chciałabym tylko abyś odebrała czasem telefon ode mnie albo odpisała na gg. Każde rozwiązanie zajmie Ci mniej niż minutę. Ta forumowa pisanina zajęła już więcej niż dziesiątki minut- i do czego prowadzi?


Przeczytaj jeszcze raz, z uwagą, zrozumieniem i empatią (to wszystko potrzebne przy zajmowaniu się zwierzętami- więc niczego specjalnego nie oczekuję) to, co napisałam- tu, na gg, albo to co Ci powiedziałam w rozmowach telefonicznych,.

Martwię się o kotkę- bo ma za sobą bardzo długą i nieprzyjemną historię, a ostatnie tygodnie- zamiast lepiej- to wyszły jej na "trochę gorzej". Ma za sobą ciężkie przejścia, operacje, choroby, wizyty u weterynarzy. Interesuję się nią, bo zajmowałam się nią znacznie dłużej niż ty- i jestem z nią znacznie mocniej związana, i chyba nie ma w tym nic dziwnego?? martwi mnie jej stan zdrowia, chciałabym wiedzieć czy ma się dobrze i czy wszystko gra. Niczego więcej nie oczekuję, niczego więcej nie potrzebuję żeby spać spokojnie. I nie rozumiem tego, że nie możesz mi dać tak niewiele- że nie możesz mi poświęcić paru minut z Twojego hipercennego czasu- w zamian za wspaniałego, cudnego kociaka...

O co chodzi????

Monika


PS.
Nigdzie Cię nie straszę, nigdzie Cię nie oczerniam. Posądzasz mnie o coś, czego nie robię. Może udałoby się tego uniknąć, gdybyśmy mogły spokojnie porozmawiać.

PS2.
"Jeśli chodzi o trutki na szczury- tam akurat nie było żadnej. Nie doceniasz kotów, nie uważam aby tknęły trutkę, chyba że ktoś celowo im podaje w jedzeniu - ale to inna historia."


Ale kot mógł zjeść mysz/szczura/ptaka, który był zatruty. Skąd wiesz że trutek nie było w jednej z nie Twoich piwnic- 250 piwnic?! Poza tym w trutce na szczury i płynie do chłodnic, który czasem znajduje się w kałużach pod samochodami znajduje się niezwykle atrakcyjny dla zwierząt składnik, który wyzwala nieodpartą chęć zjadania trutki. Znam przypadki kotów , które zjadały takie trutki i odchodziły w wielkich cierpieniach. Jeśli o tym nie wiesz- zapytaj- a nie neguj fakty. Niezwłoczna wizyta u Weta w tej sytuacji jest tu naprawdę bardzo ważna, nie rozumiem dlaczego tak to lekceważysz.
Ostatnio edytowano Nie lis 11, 2007 14:49 przez m_orsetti, łącznie edytowano 1 raz

m_orsetti

 
Posty: 720
Od: Czw cze 01, 2006 12:51

Post » Nie lis 11, 2007 14:45

Usunęłam post.
Ostatnio edytowano Wto lis 13, 2007 1:50 przez m_orsetti, łącznie edytowano 1 raz

m_orsetti

 
Posty: 720
Od: Czw cze 01, 2006 12:51

Post » Nie lis 11, 2007 14:48

Malgosiu nie jestes odpowiedzialna osoba... :(

Kasia_1991

Uwaga
 
Posty: 5929
Od: Nie mar 18, 2007 12:58

Post » Nie lis 11, 2007 15:24

8O 8O 8O
Opowieści o moich kociastych..
viewtopic.php?p=3620054#3620054

aamms

Avatar użytkownika
 
Posty: 28912
Od: Czw lut 17, 2005 15:56
Lokalizacja: Warszawa-Ochota

Post » Nie lis 11, 2007 16:34

O kurcze 8O
Obrazek

biamila

 
Posty: 10434
Od: Czw gru 14, 2006 21:03
Lokalizacja: Gdansk

Post » Nie lis 11, 2007 18:27

Niektórzy tu chyba powariowali...

Małgosiu, bardzo się cieszę, że kotka się odnalazła, bo to do mnie pisałaś na mail "schroniskowy" :-).

Z jakiej racji ktokolwiek tu na Małgosię naskakuje??? Dla mnie zupełnie zrozumiałym postępowaniem jest danie kotce wytchnienia po tygodniach "tułaczki", a nie gnanie z nią do weta, bo ma sraczkę. To nie jest 6-tygodniowe kociątko, a skoro kot potrafi ominąć miskę z nieco mniej świeżą wodą, to nie róbcie z niego idioty, który nie poczuje, że w kałuży jest płyn do chłodnic.

Małgosia bardzo dobrze zrobiła nie lecąc na łeb, na szyję do całodobowej lecznicy, bo całodobowa lecznica w Poznaniu ma sławę miejsca, w którym kota szybciej się wykończy, niż wyleczy.

Histeria. Po prostu histeria. Poza miłością do kotów warto mieć czasem trochę zdrowego rozsądku.

Mysia

Avatar użytkownika
 
Posty: 5061
Od: Wto lip 06, 2004 20:19
Lokalizacja: Poznań

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: muza_51 i 15 gości