Zakończyłam oficjalnie leczenie Szajbusa.
Odtąd kot łapany będzie tylko na mizianki i karmienie, koniec z zakraplaniem (chociaż on chyba nie narzekał, jak tylko się go wzięło na ręce, od razu włączał motorek i cały czas mruczał przy tych zabiegach, głupolek jeden

).
Fajny jest i coraz swobodniej się czuje - wieczorami zaczyna biegać po domu, wyciąga z zakamarków jakieś zabawki (im bardziej dzwoniące i brzęczące, tym fajniejsze

) i je tarmosi. Gania się z rodzeństwem, troszkę jeszcze nieśmiało, ale coraz bardziej się rozkręca.
Apetyt ma dobry, martwi mnie tylko, że nie chce jeść suchego. Od początku nie chciał, ale miałam nadzieję, że podpatrzy u rodzeństwa, że to dobre. I że jak nie będzie miał michy tylko dla siebie, tylko wspólną, to mu przejdzie to kręcenie nosem. A tu jakoś nie bardzo...
A pozostałe kociambry to najsłodsze rozrabiaki pod słońcem

Żrą jak głupie i rosną w oczach. Szaleją i roznoszą mi chatę, w nocy uprawiają biegi przełajowe po łóżku i duszenie się na moim brzuchu albo polowania na moje nogi

Ale potem się uspokajają, układają koło mnie i tak słodko śpimy do rana
