Fakty są takie:
Z niedoszłym domem Narcyza kontakt nawiązałam przez forum. Mają już jednego kota, szukali dla niego towarzystwa.
Zaproponowałam Narcyza. Opisałam jego historię, charakter, zachowanie wobec ludzi i kotów, kłopoty zdrowotne. Zrobiłam wywiad dotyczący warunków w domu, wszystko wyglądało super.
Domek nie jest z Warszawy, wiec minął mniej więcej miesiąc zanim udało nam się ustalić dogodny termin na spotkanie.
Wczoraj przyjechali po niego, bardzo sympatyczni ludzie, sporo jeszcze porozmawialiśmy. Pojechali, nie miałam żadnych złych przeczuć, wręcz byłam szczęśliwa, że Narcyz będzie miał taki fajny dom.
Dzisiaj dostałam informację, że jest źle, Narcyz jest bardzo zestresowany, siedzi w kuwecie i syczy na rezydenta, nie chce jeść, nie chce pić, załatwia się poza kuwetą, cały czas miauczy. Czyli klasyczne objawy związane ze zmianą miejsca. Problem jest jednak w tym, że ci ludzie jutro wyjeżdżają na 3 dni, przez ten czas do kotów miała zaglądać sąsiadka. No ale ponieważ Narcyz nie je, nie pije, brudzi i nie wiadomo co będzie dalej, boją się go zostawić (i słusznie). Wyjazdu odwołać/odłożyć nie mogą, nikt nie może u nich na ten czas zamieszkać - pat.
Poza tym uważają, że Narcyz powinien raczej trafić do domu gdzie nie ma kotów (bo ucieka przed ich kotem) i gdzie jest cisza i spokój (u nich za oknem jest hałaśliwa ulica). Uważają, że temu kotu potrzeba kogoś, kto ma dla niego więcej czasu, że jest bardzo delikatny i musi mieć dużo spokoju.
Realia mojego domu:
* 4 koty własne, w tym jedna tępiąca Narcyza rezydentka i tymczasy. Narcyz cudownie zakumplował się i bawił z Szajbusem, po wyjeździe Szajbusa skokietował Malucciego i uprawiali codzienne sparingi, ostatnio zaczął bawić się z Onetem (wczoraj po jego odjeździe Onet nawet go szukał, bo chciał się z nim ganiać)
* za oknem ruchliwa ulica (autobusy, tramwaje, samochody, raz na jakiś czas syreny alarmowe, bo mamy w okolicy i straż pożarną, i szpital, i posterunek policji), mimo to Narcyz uwielbia przesiadywać na balkonie
* nie ma nas w domu po 10-11 godzin albo i dłużej, jak już jesteśmy, nie zajmujemy się tylko Narcyzem, bo jest jeszcze gromada innych futer, w tym czasochłonne dziewczyny w łazience
W takich warunkach Narcyz całkiem dobrze funkcjonował. Więc w pierwszym odruchu żachnęłam się, że to jakieś bzdury.
ALE! To jest już drugi raz, kiedy on do mnie wraca i pewne rzeczy mówione przez byłe domy brzmią podobnie.
Wygląda na to, że u Narcyza stres = siuranie poza kuwetą. U mnie też na początku tak było, potem przestał, a że miał również zapalenie pęcherza, to uznałam, że choroba była przyczyną. Być może jednak niezależnie od stanu pęcherza w stresujących momentach ma z tym problem.
Kolejny dom mówi, że są kłopoty z relacjami Narcyza z innymi kotami. Trudno oczywiście wyciągać wnioski na podstawie 1-dniowego pobytu, ale trochę mnie to niepokoi. U mnie tego problemu nie ma.
Narcyz zupełnie inaczej zachowywał się po powrocie do mnie w grudniu, zupełnie inaczej teraz w tamtym domu. Czy jest możliwe, że on pamiętał mój dom po 11 miesiącach? Był u mnie wcześniej tylko miesiąc i był wtedy maleńki. Ale dziwi mnie tak silny stres, u mnie tego nie było.
Ja po prostu nie wiem czy odważę się próbować oddać go trzeci raz
