meg11 pisze:ASK@ pisze: Czy coś wyjdzie? Zobaczymy. Ale już hieny nas atakują i starają się zdeprymować. Ośmieszyć.
Potrzebujesz internetowej pomocy w pisaniu ?

Dzięki. Daję sobie radę. Panie nie mają wiele do powiedzenia na zadane konkretne pytanie. Czemu, mając możliwość, nie wyłapane Gabrysi i jej chorych dzieci. Mało kiedy ja i Anka prosimy miasto o pomoc. Teraz to zrobiłyśmy. Ale koty "po wizji lokalnej" pań zostawiono. Jaki był koniec, wiadomo. Maluszki, mimo że chore zostały bo...za małe na...kastracje. Jednak ważne, nie skorzystano z możliwości odłowienia kocicy. Mimo, że wspominałam Tamarze J.(szefowa Stowarzyszenia oprowadzana przez nas po terenie, widziała na własne oczy trudności)o tym, że kocica może być zaraz w ciąży bo kręcą się kocury. Olano to.
Skutek?
W poniedziałek się okociła i są gdzieś 3 maluszki!!!
Qrwa! Qrwa... Powiedział to młody człowiek, który wie o naszych działaniach. Obserwował je z okna. Podobno zrobiła to na gołej ziemi, pod starym autem. Potem je gdzieś przeniosła. Wczoraj było urwanie chmury u nas.
Szukamy rodziny cały czas. Ale jak baba futrzana nie zechce to się mi nie pokaże. Nawet jedzenie w paletach nie znika.
Gdy okocenie wyszło na jaw panie obie i ich akolici nabrali wody w paskudne usta. Do tej pory wylewano wiadra pomyj. Pisano sążniste laurki na swój temat. Wywlekano brudy sprzed dinozaurów. Doszły też inne kwiatki typu "ludzie są kotom życzliwi, karmią je i udostępniają piwnice bo wiedzą jakie są pozyteczne". Mało się nie przewróciłam czytając te utopijne bzdury. Aaa, i jeszcze się w internetach nad sobą użalam a karmy od nich nie biorę. Wszak moim największym grzechem jest to, że...nie biorę karmy. Inni karmiciele biorą, słuchają się paniów, korzystają z lecznic wyznaczonych przez miasto w godzinach urzędowania! Bo to najważniejsze w tym wszystkim. Godziny urzędowania pań, urzędu i lecznic są ważne i nie można ich łamać! Bo tylko my tak robimy. Te posłuszne nie dostarczają kotów w weekend czy święta. Czy też po 17 gdy gabinety pozamykane. Już nie wspomnę o nieludzkiej, wczesnej godzinie, o której koty zgarniamy.
Najważniejsze jest też to, że futra urodzone jako dzikie, dzikimi zostaną bo nigdy się nie oswoją. Bo są nieszczęśliwe w domach. Dotyczy to oczywiście Gabrysi i jej, wtedy, 6-tygodniowych chorych dzieci. Ma usprawiedliwić zaniechanie. Na pytanie dlaczego więc chwalą się zgarnianiem całych rodzin dzikich z innych obszarów miasta , zmilczały. Wiadomo, nasze koty osiedlowe są dziksze.
To są tzw argumenty obronne obu pań. Zero konkretów. Zero działań. Jest nowy miot.
Usiąść i płakać tylko można.
Piszemy kolejne skargi.
Co nie zmieni faktu, że Gabrynia urodziła maluszki kolejne

. Których nie powinno być na świecie. Gdyby babsztyle pomogły, spróbowały choć odłowić ją z podjazdu Cerrfoura !!!