Po kolei, będę starała się unikać chaosu, chociaż jestem tak zmęczona, że aż mnie telepie z zimna.
Pani po mnie przyjechała około południa i jakoś udało się wpakować klatkę-łapkę do samochodu.Przyszły cztery koty.Dwa cudne maluszki, dzieci tej ciężarnej buraski.Na oko w wieku mojej Guci i Mai, prześliczne buraski.Są już samodzielne, ich mama przyszła z zupełnie innej strony.To młodziutka koteczka, nie bardzo dzika, o prześlicznym pyszczku.Klatkę-łapkę przestawiałam trzykrotnie, ale w końcu się złapała.Nie trwało to długo, może z dziesięć minut.Klatkę przykryłam kocem i kotka po paru minutach była już spokojna.Bardzo miły pan zawiózł nas do lecznicy swoim pięknym samochodem.Sam ma cztery koty, tak powiedział i jest zwolennikiem sterylek, wie o co chodzi.Nie jest ze Stalowej Woli.W lecznicy przeżyłam chwile grozy, bo wet powiedział, że nie mają ani jednej wolnej klatki, że nawet trzymają zwierzaki w korytarzu.Wetka jednak uznała, że coś da się zrobić, ale kotka spędzi dzisiejszy dzień i noc w klatce-łapce.Trudno.Klatka jest większa niż transporterek, jakoś to zniesie.Sterylka jutro.
Czarno-biała, śliczna kotka też jest chyba w ciąży i łapać trzeba będzie.Pani postara się ją złapać do transporterka, kotka bowiem zbliża się do niej i ociera o nogi.A nuż się uda? Jeśli nie to będziemy coś myśleć.Małe burasiątka są do oswojenia, ale co z nimi zrobić? Karmione będą, jakieś schronienie chyba mają, na razie musi być tak jak jest.Ważne, aby stado się nie powiększało, bo pięć kotów ( jest tam jeszcze jakiś starszy kocur) jest do ogarnięcia, a jakby ich zaczęło przybywać w porządku geometrycznym to już masakra.
Pod hutą byłam więc z konieczności nieco później.Bartuś czekał na mnie pod masztem i bardzo się ucieszył na mój widok.Potem przyszła jeszcze tylko Misia, buraska i Jadzi nie było.Lało wcześniej okrutnie, może bały się wilgoci? Sowa czekała, nie prysnęłam jej dzisiaj, bo bardzo była ostrożna, ale chyba mniej się drapie, może fiprex trochę podziałał?
Wracałam inną trasą, podjechałam tam, gdzie psotny kot karmi młodziutką burasię.Biedna mała straciła kilka dni temu dwójkę swoich dzieci

To ładna koteczka, Ani ufa już i biegnie za nią jak piesek, ale dotknąć się nie da.Ania spróbuje ją troszkę bardziej oswoić i wtedy weźmie ją do siebie na tymczas.Super, bardzo się cieszę.Ja będę jeździła tam codziennie wracając spod huty i zobaczę czy mi też zaufa.Głodna nie jest, w ogóle nie była zainteresowana jedzeniem.Ona tak się trochę zachowuje jak Hannibal.Potrzebny jej człowiek i chyba Anię sobie wybrała, ale jeszcze nie do końca jej ufa, to jednak kwestia dni.Znają się dopiero od piątku.
To ta kocia mamusia
