Dzięki, że jesteście ze mną
Nie jestem w stanie pogodzić się z tym, co się stało.Nigdy żaden kot nie umarł u mnie w domu, musiałam uśpić trzy jak dotąd, ale wiedziałam, że są bardzo chore, byłam na to przygotowana.Perełka była zdrowa, pełna życia, najmilszy kotek, jakiego można sobie wyobrazić.P.Iza ją poznała,głaskała ją, widziała jak Perełka szalała z kociakami.Nie mogła uwierzyć, że kotka nie żyje.W sobotę rano byłam przecież w lecznicy, wet ją badał, sprawdzał wyniki w komputerze, rozkładał ręce, bo nie miał pomysłu co to może być.Leki nie działały.We wtorek pójdę do lecznicy, porozmawiam.Pozostałe koty są zdrowe, oprócz Jagusi, ale ona ma nowotwór.Jagusia jakoś się trzyma, karmię ją na siłę, bo jeść nie może sama, za bardzo ją pyszczek boli, ale jakoś funkcjonuje.Tu jest nadzieja.Z nowotworem nie wygra, ale z calici być może tak, nie wiem.
Mam ogromne wyrzuty sumienia, nie umiem sobie z tym poradzić.Chciałam dać jej szansę na dobre życie, a jak to się skończyło?
