Gutek nie pojechał do Koterii. Wszystkie zabiegi odwołane bo jakiś koteczek umarł. Dopóki nie zostanie ustalona przyczyna to wstrzymano przyjmowanie delikwentów. A Gutek nie przejmujac się tym,że jajka ocali, nie wykazujac radości ani rozpaczy mieszka ,w pokoju Danki jakby zawsze tam był. Dogadał się z samotnikiem Angelem. Dogadał się z Tami. Nawet noski nowki były i próby zabawy.
Koty mają to do siebie, że poatrafią hycnąć jak żmijki i trafić tam gdzie nie powinny. Czyli do odosobnienia Guciowego. Niektóre, tak jak Dropsik, mają przeczucia dotyczące takich pozamykanych pomieszczeń. Drops więc ma nosa ,że tam dają na pewno lepsze żarcie. Bo on takie ,według niego, dostawał jak był zakluczony. I Dropsik robi wszystko by do pokoju dostać się i michy przejrzeć.
Dropsik to jest studnia bezdenna jeśli chodzi o napakowanie się. Tak wydawałoby się. Do wczoraj. Zeżarł cholernik tyle ,że mu aż się ulało i to sporo. Dobrze,że na terakotę. Niestety, musiał popuścić karmę. Nie utrzymał jej. Mimo prób wszelakich. Mnie poderwał w nocy jego głęboki, basowy odgłos haftowania. W przedpokoju zastałam Dropsa walczącego o wstrzymanie popuszczenia żarcia na wolność i krąg kotów mocno zainteresowanych jego wyczynami. Drops po skończonej czynności stawił się przy michach i patrząc znacząco na mnie ,czekał. Olałam gada. Polazłąm spać bo nocka juz była.
Czy wy wiecie,ze ja dziś pobiegłam do dzików i nawet rękawiczki założyłam. I kalesonki! ...ale zabyłam ...skarpetek ciepłych odziać i w przewiewnych kocich paputkach, wiadomo jakiego koloru

deczko zimno mi było. Ot, nie moge się skupić na kilku częściach ciała jednocześnie. To jest wielki wysiłek myślowy. Za wielki
Dziś z Taminką do weta idziemy więc kciuki poproszę. Nosek nadal mokry, katarkowy ale już nie gluci tak. Humor jest. Apetyt też jest. Tylko oczka płaczące mocno. I festiwal baniek nosowych czasem też jest. Jak ona nie lubi p. Asi gabinetu. U dr Warzechy czuje się jak u siebie. Tak jak w okulistycznej recepcji. Jeszcze kilka wizyt i pacjentów zapisywać będzie.