Jestem po wakacyjnym wyjeździe, chyba pierwszym takim dluższym od pięciu lat...
Pojechała z nami najstarsza kota, bo przyzwyczajona i mądra - wie jak się zachować w nowym miejscu
Kocury i Pelaśka poszly do pensjonatu na całe DZIESIĘĆ dni. Mialam pietra, bo nigdy nie oddawałam kotów pod opiekę obcym, ale tym razem wszyscy, którym powierzylabym opiekę nad moimi skarbeńkami też się rozjechali. Najbardziej się bałam jak psychicznie zniosą rozstanie - Tobiasz był na mnie wyraźnie obrażony, a Fido z Pelaską patrzyli na mnie nic nie rozumiejąc - dlaczego ja sobie idę i zostawiam ich w tym obcym miejscu, pośród innych kotów. Ale chyba było nieźle, bo szybko wrócili do normalności po powrocie do domu: Tobik się ucieszył, Fido cały wieczór piskliwym glosem opowiadał i żalił się na rozłąkę, a Pelaśka.... roznosiła chalupę. Stara Kocica juz miala nadzieję, że na dobre pozbyłam się intruzów, a tu zonk.. wszyscy wrócili, więc sie obraziła.
O samym pensjonacie (może przyda się innym, bo ja miałam spore trudności, żeby namierzyć coś sensownego):
Jest w Wawrze, przy ul. Heliotropów, hoteluje koty i psy, dla kotów jest pokój z osiatkowanym oknem, drabinką i półkami na ścianach i dziesięcioma klatkami, w których koty zamykane są na noc. Psy mają osobne pomieszczenie i wybieg. Prowadzi to starsze małżeństwo, Pani jest wetem. Sądząc po stanie moich kotów, nie było im tam źle, pomijając fakt zmiany miejsca i rozstania z opiekunem, czego jak wiadomo koty nie lubią.
Ale wakacje już sie konczą, jesteśmy w komplecie (a nawet nadkomplecie, bo Pelka nadal szuka domu...) i trza się zabrac za ogłoszenia. Podobno adopcje ruszyły...