Ciocia zawsze uważała, komfort zwierza w domu jest większy niż obgryziony mebel, czy posikany dywan więc wiem, że akurat o komfort kota naprawdę się nie martwie tylko o to, że ten kot może ją przeżyć...pamiętam ich psa Kajtka był u nich 15 lat, był paskudny jak nie wiem co, zzanim go znaleźli łaził po smietnikach i był poraniony, i wiem z jaką determinacją go łapali po osiedlu i mimo, że sie wtedy na wujka postawił i pogryzł dotkliwie oswoili go, wyleczyli i był najukochańszym Kajtkiem obgryzał meble i niszczył...ciotka jest zamożna nie robiło to problemu śmiała się tylko, że jak burżuj ma kanapę nowa co roku..u babci kociak wisi na firance ciotka uznała, że to bedzie dobry pretekst by zmianic firanki, jak te podrze bo i tak są stare
dodam, że po śmierci wujka ciotka w wieku 65 lat zdała egzamin na prawo jazdy

bo uznała, że miejskimi to nie zdzierży jeździć...ale nikt nie jest wieczny!
edit: dodam tylko, że ciocia jest zwariowaną osobą ale jest dorosła...nie mogę nic zabronić

nie było z nią zbyt długiej dyskusji...kocha zwierzki samo to, że na wieś wozi tyle karmy regularnie i wydaje na to kupe kasy...do tego nie zapowiedzianie jeździ i sprawdza

czy karma jest odpowiednio dawkowana a nie laduje np u świń w korycie...ale koty i psy wypasione, zawsze z tych kontroli zdjęcia pokazuje "swoich podopiecznych" więc jest mocno zakręcona na krzywdę zwierząt...