Czarny ok.roczny kocurek - śląska przylepa. Już jest:)

puszatkowo też trzymie :ok:

w sumie to 32 apki i jeszcze moje :wink:

musi być dobrze :lol:

Mocno trzymamy :1luvu:

! ! !

Niestety stało się nieszczęście, cała się trzęsę mimo, iż tylko pośredniczyłam w całej akcji.

Wczoraj kobieta, która opiekowała się Cocusiem przekazała czarnuszka córce pani z Rybnika. Dzisiaj Coco miał być tam zawieziony, niestety kocurek uciekł im z domu. Nie wiem czy przez okno, czy przez drzwi.

Stało się to w Chorzowie Batorym. Pojechaliśmy tam rano razem z opiekunką Cocusia. Niestety nigdzie go nie znaleźliśmy. Pobliskim karmicielka zostawiliśmy namiary. Strasznie głupia sytuacja. Teraz mąż z synem pojechali tam na rowerach. Zrobiliśmy ogłoszenia, z obiecana nagrodą, ale my tam nie mieszkamy. na dodatek drukarka nam siadła i tylko cztery ogłoszenia mamy.

Cocuś jest taki ufny, tak bardzo przywiązany był do kobiety która go karmiła, wykastrowała, ma czipa.
On pewnie będzie chciał wrócić, ale on nie pokona takiej odległości. Jak się znajdzie to już nie będzie szukał domu, pani karmicielka go przygarnie.

Co robić, co robić. jak go znaleźć, na tym osiedlu jest tyle zakamarków, to jest ul. Niemcewicza (nie wiem czy dobrze przeczytałam)

Tu szukam osób z Chorzowa Batorego
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=13&t=132933

Chyba największa szansa, że zareaguje na głos osoby, która się nim opiekowała. Najlepiej byłoby go nawoływać jak będzie cicho -bardzo późnym wieczorem, bardzo wcześnie rano. Jest też szansa, że przyłączy się do dokarmianych w okolicy kotów.

fili pisze:Chyba największa szansa, że zareaguje na głos osoby, która się nim opiekowała. Najlepiej byłoby go nawoływać jak będzie cicho -bardzo późnym wieczorem, bardzo wcześnie rano. Jest też szansa, że przyłączy się do dokarmianych w okolicy kotów.

Tak zrobimy,będziemy dowozić tą kobietę (mimo, że mąż ma bardzo nadwyrężona rękę i nie powinien prowadzić) bo on zna jej głos, reaguje na imię.
Tak jak napisałam pobliskie karmicielki wiedzą.
Boże dlaczego tyle nieodpowiedzialnych ludzi chodzi po świecie, oni nie chcą z nami współpracować.

Już jest, był za wanna w mieszkaniu tych ludzi :evil:

Nie pojedzie do Rybnika, jak go pani nie weźmie, która się nim opiekowała to my go bierzemy.

Ludzie są, ach nie napiszę bo bana dostanę.

to gdzie teraz jest :?:

puszatek pisze:to gdzie teraz jest

Mój mąż jest na miejscu (w Chorzowie Batorym) i próbują go z panią, która się nim opiekowała, wyciągnąć z pod tej wanny.

Sorry chaotycznie piszę ale jeszcze nigdy nie byłam tak wściekła.

Myśmy im rano mówili jak byliśmy tam aby szukali pod wanną, mówili, ze szukali i go tam nie ma, nas do lazienki nie wpuścili.
Rano twierdzili, że uciekł przez okno albo przez drzwi, dlatego przez parę godzin szukaliśmy po osiedlu :evil:

może lepiej go tam nie zostawiać...
bardzo dobrze Cię rozumiem bo podobny horror przeżyłam jak pojechałam z Figą do jej przyszłego domku :cry:

drugie piętro...otwarty balkon i okno na oścież...mały piesek, którego się bała
oczami wyobraźni już widziałam jak ucieka ze strachu...po moim wyjściu skacząc przez balkon,
zupełnie nie zabezpieczony :mrgreen:

nie zostawiłam uczepionej mojej szyi wystraszonej Figi...

Juz sie nie denerwuj

, najwazniejsze, ze Cocunio jest bezpieczny :1luvu:

!

barbarak8 pisze:Juz sie nie denerwuj , najwazniejsze, ze Cocunio jest bezpieczny !

Jak sobie pomyślę, taki kochany Cocuś, do wszystkich ufny. Co tam musiało się stać, ze on wszedł wczoraj! pod wannę i do dzisiaj nie wyszedł, a ci ludzie nic nie wiedzieli. Generalnie wszystko mieli gdzieś. Teraz z moim mężem jest ta kobieta, którą Coco zna. Dobra czekam na wieści.

Kot na pewno tam nie zostanie albo go bierze kobieta, która go wychowała albo my

Po takiej traumie ten kotek już w żadne niepowołane ręce nie trafi. Tylko niech wyjdzie z pod tej wanny.

czekamy na wydobycie...

Niekoniecznie mu coś zrobili. To może być szok dla kota, który dotychczasowe swoje życie spędził na dworze, znaleźć się nagle w czterech ścianach.

fili pisze:Niekoniecznie mu coś zrobili. To może być szok dla kota, który dotychczasowe swoje życie spędził na dworze, znaleźć się nagle w czterech ścianach.

On nie był cały czas na dworze, pani która się nim opiekowała w zimniejsze dni brała go do domu. On wiedział co to kuweta. Pisałam już wcześniej, on nie chciał nawet do dziczków dołączyć tylko leżał pod balkonem tej pani lub po klatką schodową. Wszyscy go głaskali, straszna przylepa z niego jest.

Czekam na telefon, albo powrót męża.

to na pewno jest szok...
mój Kropek zabrany z dworu...zabunkrował się pod regałem...do dziś nie mam pojęcia jak tam wszedł ale po paru minutach i przestawieniu regału...został wyciągnięty,leżał zupełnie płasko
nie czekałam aż wyjdzie sam :mrgreen:

Czarny ok.roczny kocurek - śląska przylepa. Już jest:)

Kto przegląda forum