Wróciłam od bezdomniaków. Upał okrutny, ale zapowiadają burze i intensywne opady już wczesnym wieczorem. Koty nie powinny być głodne. Jadzia zjadła sporo, przede wszystkim mięsa. Była też Lila. Ona już rzadko przychodzi pod podłogę, chociaż tam zostawiam jedzenie w dwóch miskach. Przychodzi pod koci domek. Tam nie zostawiam mięsa, o ile nie ma żadnego kota, bo sroki od razu wszystko zjadają. Kociej karmy jakoś nie lubią

Zostawiłam tam więc mokrą karmę, suchą i nalałam dwie miski świeżej wody.
Mój czarnuszek przychodzi regularnie na jedzonko. Siedzi przycupnięty na murku i czeka. Ucieka, jak tylko podejdę bliżej, ale zaraz potem odchodzę i z daleka widzę, że je.
Dzisiaj były promocyjne ceny mięsa, nie wołowiny, ale były filety z kurczaka i szynka wieprzowa. Kupiłam też trochę gulaszowego indyka. Coś powinno im smakować.
Wituś nadal je tylko mięso i nabiał. Dałam mu mięso na miskę i obok łyżeczkę mokrej karmy. Powąchał i odszedł. Był głodny, miaukolił o jedzenie, ale tego nie tknął, musiałam nałożyć na czystą miskę samo mięso. We wtorek niosę go na szczepienie, muszę pokazać brzuszek, bo ma na nim taki mały guzek. Pępek? Przepuklina? Nie mam pojęcia. W czwartek też jestem umówiona na sterylkę Nadii. Wyniki ma dobre, ale brzuch wciąż nie taki, jak być powinien. Kotka je, myje się, chodzi do kuwety, nic niepokojącego nie zauważam. Ona je wszystko, nie grymasi za bardzo. Nadal ma mleko, ale już nie karmi Witusia za często.