A było to tak.Pojechałyśmy z p.Izą i sąsiadem na działki.Nastawiłam klatkę-łapkę, do środka dałam nerki.Koty były bardzo głodne, od razu przybiegły i interesowały się klatką.Wyszłyśmy i zaraz potem był trzask.Jedno kocię się złapało.Przykryłam klatkę kocem i zaniosłam do samochodu.P.Iza została nakarmić resztę, a ja z tą przerażoną biedą, szamocącą się w klatce szłam kawałek.Chyba byłam na adrenalinie, bo jakoś zatargałam.Potem do lecznicy, ale to już p.Iza załatwiała.Zabiegi będą na koszt UM, taką mam przynajmniej nadzieję.Tak mi szkoda tego kotka, głodny był, a przecież został w klatce-łapce, przestraszony, głodny

Chyba to kocurek, ale pewna nie jestem.Obiecałam kupić surową wołowinę albo kurczaka za te wszystkie nieszczęścia, jakie go spotkały.
Sąsiad już więcej nie pojedzie, zaczął coś przebąkiwać o braku czasu..itd.Nie nalegałam, to trochę upokarzające.Zadzwoniłam do p.Małgosi, u której byłam na wizycie PA, mam z nią kontakt, ona i jej mąż są super ludźmi.Nie ma sprawy, pomoże mi.W przyszłym tygodniu planujemy kolejną łapankę, będzie jednak coraz trudniej, to wiem.Z doświadczenia wiem, że najpierw łapią się kocurki, kotki są ostrożniejsze.Idzie jak po maśle, a potem wchodzą już te ciachnięte.
Amika6, ogromnie jestem Ci wdzięczna za tę klatkę-łapkę

To najważniejsze, naprawdę.Na głowie staniemy, żeby to wszystko wyłapać.Te kotki są prześliczne, czyściutkie, puchate.Zrobię zdjęcia.