Przerażajace i strasznie smutne

Moja dzisiejsza historia. Przy największym i najstarszym cmentarzu w Lublinie, katolicko-prawosławno-ewangelisko-żołnierskim, klęczy młody mężczyzna, obcokrajowiec, wiadomo, skąd może być. Przed nim kubeczek na pieniądze. Trzyma smycz, a przy nim leży psina. Kudłata, drobna, biało-brązowa, nieduża. Nie patrzę zwykle na tych ludzi, zostali rozpracowani, ich żebracki biznes z dziećmi i drogimi samochodami. Tutaj stanęłam jak wryta, żebrać "na psa"?? Przykucnęłam, psina zaczęła się do mnie przytulać, wytarmosiłam. Spytałam czy to jego pies i czy ma co jeść. Potwierdził, bo co innego? Wrzuciłam 2zł, odeszłam w swoją stronę... Później stałam na pobliskim przystanku, starsza pani też dała się nabrać na psa, też go głaskała, piesek wyrywał się do niej.Wróciłam do domu, zadzwoniłam do Straży dla Zwierząt, z której zostałam odesłana do Straży Miejskiej. SdZ mogliby interweniować, gdyby zwierzę było zaniedbane, chore, bite. Ten psina "tylko" żebrał

W Straży Miejskiej przyjęto zgłoszenie, wypytano mnie dokładnie, pan obiecał, że wysyła od razu patrol. Pyta mnie czy ten człowiek zbiera na jedzenie dla tego psa... Nie, ten pies jest tam po to, żeby wzbudzić litość w takich ludziach, jak ja. To było koło 10 rano, do teraz sobie popłakuję
