




Ok. 3-letni kocur, wykastrowany (już dawniej, czyli pewnie niegdyś domowy) szuka domu. Od pewnego czasu dożywia się w pewnym żoliborskim ogródku, wczoraj został wreszcie złapany i dowieziony do lecznicy.
Czemu?
A bo cos lub ktoś mu oskórowało ogonek.
Po ogonku od dziś zostało już tylko wspomnienie i krótki kikucik, ok. tygodnia kot posiedzi w lecznicy celem rekonwalescencji. Przy okazji oczyszczono mu też ząbki, ogólnie jest w bardzo dobrym stanie. Dom znaleźć musi, bo jego obecna karmicielka niebawem się wyprowadza i musiałby sobie radzic sam.
Ale jakoś nie sądzę, by miał kłopoty ze znalezieniem domu, gdyby nie przegęszczenie w moim mieszkaniu - byłby mój...
Jest śliczny.
Spokojny, dawał sie w klatce głaskać, ale nie całkiem wiem czy jest pieszczochem czy nie. Agresji na razie żadnej nie okazał. Jutro powinnam mieć nowe relacje, bo spędzę z nim trochę czasu...
Kontakt - przeze mnie.