
Jest puchata..

Ma lekko przedłużane futerko..
Ogon jak u wiewiórki..


Piękne, wielkie oczyska w kolorze oliwinu..
Ma na imię Figa..
Ma cztery lata..
Jest śmiertelnie wystraszona..
I nie ma domu..

Szuka Swojego Człowieka..

Miłości..

Opieki..

Domu..

Najlepszego..
Jedynego..
Takiego na całe życie..


Miała cztery miesiące jak została wyadoptowana do domu..
Była sama, jedyna.. bardzo kochana przez swoją opiekunkę..
Miała najlepszą opiekę, najlepsze jedzonko, opiekunkę tylko dla siebie.. i wielką miłość opiekunki..
Miała jak u Pana Boga za piecem..
Pani, która ją wyadoptowała do tego domu, opowiadała, że każdemu kotu życzy takiego domu i takiej opiekunki..
Mieszkała tam trzy i pół roku..
A potem coś się złego stało z opiekunką..

Nie wiem, może zdrowie, może jakieś inne przyczyny, w każdym razie nagle kicia stała się niepotrzebnym rupieciem..
Została po prostu wyrzucona na ulicę a opiekunka stwierdziła, że jej już nie chce..

Pani, od której była kicia, o wszystkim dowiedziała się dopiero po kilku dniach czy nawet tygodniach.. Załamana zaczęła natychmiast szukać kici.. Bezskutecznie.. Nigdzie jej nie było.. Okoliczne, znajome karmicielki też nie widziały koteczki..

Pani szukała jej prawie pół roku.. A biedna kocina, dotychczas wychuchana i kochana, błąkała się przez te pół roku bez domu.. Nie radziła sobie najlepiej.. Wcale sobie nie radziła..

Jak się w końcu cudem znalazła, to był to ledwo chodzący szkielet obciągnięty matowym, zmierzwionym i przerzedzonym futrem.. Z trudem utrzymujący się na łapkach.. Prawie umierający z głodu..

Teraz już po serii wizyt u weta i odkarmieniu nabrała nieco ciałka, futerko zaczęło błyszczeć..
Ale pojawił się inny problem..
Kicia siedzi w pomieszczeniu z kilkoma innymi kotkami.. starymi wyjadaczkami podwórkowo-piwnicznymi.. takimi co to z niejednej miski jadły.. Na samym wstępie została mocno potłuczona przez jedną z nich.. I zaczęła się śmiertelnie bać..

Żeby nie stała jej się krzywda, została zamknięta w klatce.. Ale ile można siedzieć w klatce gdzie jest tylko miejsce na legowisko, kuwetkę i miseczki.. A dookoła same wrogo nastawione futra..
Przedtem kochana do szaleństwa, najważniejsza na świecie, potem wyrzucona, bez domu, jedzenia, bezpiecznego schronienia.. A teraz siedzi w więzieniu.. A przecież w niczym nie zawiniła..
Przerażona do ostatnich granic..
Siedzi wprawdzie dla własnego bezpieczeństwa, ale ile można..

Błagam, niech ktoś da jej dom..

Taki, z którego już nie będzie wyrzucona..
Taki, który będzie jej Wreszcie PRAWDZIWYM Domem..
Takim do końca życia..
Proszę dla niej o szczęśliwą resztę życia..

Fotek na razie nie ma.. postaram się o nie w ciągu kilku dni..
Jeśli ktoś chciałby pomóc kici wyjść z tej okropnej traumy i dać jej dom, służę namiarami na tymczasową opiekunkę..
EDIT: Fotki są z czasów, kiedy jeszcze Figa miała szczęśliwy i kochający dom..