Kiedyś miała dom...Kiedy i w jaki sposób go straciła - nie wiadomo. wiadomo jedynie, ze od jakiegoś czasu błąkała sie po jednym z łódzkich osiedli. Nie potrafiła się odnależć w nowej sytuacji, obrywała ciągle od silniejszych podwórkowych kotóów, przeganiały ją od miski, biły...Podchodziła do przechodniów błagając o coś do jedzienia; drobna, chuda, pręgowana kotka...A ludzie, jak to ludzie: dziesięciu pogłaszcze, jedenasty sprzeda kopa

W jej przypadku było to trzech nudzących sie wyrostków

dreczących kotkę chłopaków zauważyła pewna starsza kobieta. W konfrontacji siłowej nie miała z nimi szans, wyjęła więc 20 złotych i kocinke wykupiła od zwyrodnialców
Szczęśliwym trafem przechodziła tamtędy Dziewczyna O Wielkim Sercu- Ola. Zabezpieczyła ją i zadzwoniła do mnie, żebym natychmiast przywiozła transporter. Przywiozłam i ......zakochałam się

Obiecałam, że znajdziemy jej najlepszy Dom na swiecie

Pierwsze kroki skierowaliśmy do weta (Zielony Hubercie- DZIĘKI)

Kitka zdrowa, tylko wychudzona, ale w drogach oddechowych czysto, nie jest w ciąży (UFFF....), uszka w porządku. Ma tylko zapalenie spojówek- dostała gentamycynkę w maści. Została też odrobaczona. 0Jej wiek oceniono na jakieś 8 miesięcy.
Kotka obecnie rezyduje w siedzibie TOZ- u w Łodzi. Jest cudownie kontaktowa, miziasta, na widok człowieka z radości ugniata podłogę. Potrafi mruczeć godzinami.....
Polecam i zapytuję :komu, komu?
Oto Tozia:
