Cztery dni temu, odkąd podrzucaja sąsiadom koty, padła kolej na nas.
Około dwumiesięczny kocurek nagle wylądował na naszym ogródku. Głodny jak diabli, ale po wstępnych oględzinach okazało się, że chyba był w domu. Oczka, nosek, uszka czyściutkie, sierść ślniąca.
Pierwszy dzień został na ogródku. Mąż wziął wielkie pudło po felgach, wsadził styropian, ręcznik i jedzonko z wodą. Zastanawialiśmy sie jak go roboczo nazwać - pudło po felgach AWS - to niech będzie Krzak

Drugiego dnia, wzięłam malucha do domu - na zewnątrz coraz zimniej:(
Zakwaterowaam w łazience. Mały wcinał żarełko i ... biegunkowal - do wczoraj:) Odrobaczanie, lakcidofil, smecta (dzieki Lidyia i Jarku za rady) pomogły:)
Przed chwilą mały zjadł kurczaczka z ryżem i zrobił wielkie twarde i oczekiwane

kocurek ma traktor modelu Ursus 2010

Podobny jest do naszej Rysi za TM, podwozie białe w czarne plamki, nadwozie czarne, pyszczek biały z czarna firanką. Leczymy go narazie, ale to mam nadzieję kwestia kilku dni.
Mały szuka domku, przy czterech futrzakach musze mu szukać opiekuna.
Dowiozę wszędzie do 100 km.
Dzisiaj dostane aparat, który pozyczyłam i wkleję zdjęcia popołudniu.
Trzymajcie za nas kciuki!