Kotka ma 10 lat i cukrzycę.
Była u starszej Pani potem trafiła do syna (nie wiadomo co się ze starszą panią stało).
Żona syna ma alergię na koty, więc kotka z kanapy trafiła do sklepu komputerowego syna.
W sklepie nie ma lodówki (więc pewnie insulina nie działa) a kicia potrzebuje mieć podawaną insulinę 2x dziennie.
Syn raz jeździ raz nie, więc jest mega rozstrojona.
Pani Wet mówi, że widzi że oni powoli chcą ją uśpić - a dla chętnego i znajdzie się wet, który uśpi mimo braku wskazań, albo w końcu "wypuszczą na wolność"
Czy ktoś coś? Kotka podobno jest przemiła!



EDIT:
Długo zastanawiałam się co zrobić, ale nie chcę robić problemów mojej wetce. Odezwał się właściciel z zarzutem, że robię z niego potwora. Wklejam to co właściciel kotki napisał i życzył sobie żebym tu w pierwszym i ostatnim poście wkleiła.
Niestety nie dopatrzyłam się w tekście decyzji co zamierza z kotem zrobić.
"Zanim ktoś zacznie opluwać nas jako potwory, co chcą się „pozbyć” „problemu”... zacznijmy od początku... Kotkę mamy od tych ~10 lat i nie ma tu co tego faktu ukrywać (wcześniej mieliśmy też inne zwierzęta - psy, rybki, żółwie, świnki morskie, inne koty). Mamy także drugiego kota w podobnym wieku (tak tak, już słyszę te głosy oburzenia, że zdrowego i bezproblemowego). Kot pierwsze objawy swojego (wtedy) dziwnego zachowania miał jakieś pół roku temu (+/- 2 m-ce, ze wskazaniem na PLUS). W związku z podejrzeniem, że to stres kot został planowo odseparowany (wakacje u znajomych, pracujących całe dnie w korpo, bezdzietnych - jednym słowem cisza i spokój, sielanka, micha rano i wieczorem, przytulanki, głaskanki itp.), które jednak jego zachowania nie zmieniły, więc wrócił do domu i wtedy łupnęła reakcja uczuleniowa. Kot ponownie, tym razem awaryjnie, został odseparowany i od 3 miesięcy jest maskotką biurową.
Od tych 3 miesięcy kot dwa razy dziennie dostaje insulinę. Nie „jak mi się chce”, tylko _zawsze_. Święta, Sylwester, urodziny dzieci, weekendy, impreza u znajomych, kac, choroby dzieci (kolejność losowa)... wszystko to nie jest przeszkodą, bym stawiał się u kota, karmił go i dawał zastrzyk. Czasem oczywiście omsknie się lekko na zegarku, więc nie jest to „równo co 12h i z glukometrem w ręku”, ale staram się, żeby rozrzut był w przedziale 10-14h.
Kotek to jest „mój” zwierzak. Wzięta od weta znajda, wychowana na kolankach (mogę nawet powiedzieć, że „w spodniach”, bo tam sypiała, jak była malutkim „motorkiem”).
Dlaczego chcę oddać (?) kota? Po pierwsze, chcę rozwiązać problem. Niestety kot, jaki by nie był, to na drabinie stoi jednak kilka szczebelków niżej niż rodzina (mimo, że sam po tylu latach jest w zasadzie rodziną). Poza powyższym: bo nie mogę go wiecznie trzymać w pracy, bo reakcja alergiczna, bo objawy (patrzy niżej).
Dziwne zachowanie, objawy (nie wszystkie jednocześnie, nie wszystkie w równym stopniu, ale taki ogólny zarys): picie dużych ilości płynów (i dużo sikania), brak toalety (przestała sie myć), obsesyjne poszukiwanie jedzenia.
Tutaj kilka słów na temat ostatniego objawu, czyli co musi wiedzieć potencjalny ochotnik: kot jest zdeterminowany. W domu próbowała zżerać wszystko co wpadło do pyska: cukinię, paprykę, pomarańcze, ogórki, jabłka, ogólnie co się nawinęło, w najlepiej „szeleszczącej” folii, było gryzione i/lub niszczone (np. plastikowe pojemniki do przechowywania). Nauczyliśmy się murować wszystko, ale, nie mogąc nic znaleźć, potrafiła przegryzać worek na „segregowane suche” albo torbę ze żwirkiem, zdejmować (zrzucać) pokrywki z garnków. Kradła żarcie z pozostawionego na „dwa mrugnięcia” talerza, a nawet łaziła za dzieciakami i „porywała” jedzenie z rąk. Ten objaw nadal ma dość silny wpływ na jej codzienność (co drugi dzień znajduję wywalony śmietnik albo chociaż wyjęte jakieś śmiecie (skórki od banana, ogryzek itp.)). Czyli, w skrócie: kot bardzo dba o czystość!
Pozostałe objawy trochę się opanowały - pije mniej, futro doprowadziła do stanu zadowalającego (może prócz „rąk”).
Dlaczego to piszę? Nie chcę znaleźć jej domu? Nie, piszę to, bo nie chcę podrzucać kukułczego jaja. To trudny kot. Uparta, zdeterminowana baba.
Mógłbym jeszcze wylać tonę znaków na klawiaturze, wkleić zdjęcia i filmy z moimi kotami (ba, jakieś nadal są na youtube!), ale nie zmieni to faktu, że COŚ musimy z nią zrobić. Jeżeli ktoś nie opiekował się przewlekle chorym (człowiekiem lub zwierzęciem), to niech sobie daruje komentarze i pójdzie oglądać inny temat. Od 3 miesięcy moim (naszym) życiem rządzi rytm chorego kota.
Podsumowując: dlaczego chcę oddać (?) kota? Bo nie mogę go wiecznie trzymać w pracy. Bo reakcja alergiczna. Bo objawy (patrzy wyżej). Bo dzieci są znacznie ważniejsze niż kot („rytm kota” niestety mocno tu przeszkadza).
PS pisane z „tym drugim” kotem na kolanach."