Witam! Poznajcie historię Mruczusi (przedtem Szarusi, ale to nieistotne). Bura koteczka pojawiła się na osiedlu późną jesienią lub zimą. Rzadko ją było widać, przezimowała w piwnicach. Wiosną zaczęła wychodzić i zaczepiać ludzi, prosząc o głaskanie, o pieszczoty, mruczała i przymilała się. Udało się ją wysterylizować i umieścić w TDT, na krótko, bo tam było sporo zwierząt, które kotka atakowała (mozliwe, że ze strachu - najlepszą obroną jest atak). Udało jej się znaleźć DS na moim osiedlu - spokojne zrównoważone małżeństwo z pięcioletnim dzieckiem. Po 2 miesiącach dostałam wiadomość, że mam szukać kotce innego domu - zaczęła załatwiać się poza kuwetą, na chodniku, także zdarzyło się na łóżku dziecka. Za radą ASK@ zasugerowałam, żeby najpierw wykluczyli ew. chorobę. Kotka jest podobno zdrowa, tylko jak to okreslił wet "pobudzona jak przy rui", wet dał Proverę, bo sugerował, że może jest trzeci jajnik, albo że to zazdrość. Pani domu mówi, że kotka akceptuje ją, wszędzie za nią chodzi, innych domowników zdarza się jej pacnąć łapą - jej nie. Zauważyła, że kotka "brudzi", kiedy pani zajmuje się dzieckiem, a nie nią.
Pani najpierw prosiła o rady, jednak kolejnego dnia stwierdziła, że oboje z mężem zwątpili już w poprawę zachowania kotki
Nie wiem, ile mam czasu, obawiam się, że niewiele

Nie mam gdzie jej zabrać. Do siebie nie mam szans. Nie mam znajomych niezakoconych albo na tyle cierpliwych, że jeśli powiem im o powodach oddania kotki, to zechcą taki "problem".
Tu koteczka od razu po zgarnięciu z ulicy

Tutaj po sterylce, w TDT

Tutaj w DS, z którego musi odejść


i jeszcze, w łóżku z dzieckiem



