Tego cudnego kotka znalazłam w poczekalni u weta...ale od początku. Pojechałam do weta z moją suczką, bo coś się zaczęło dziać złego z jej uszkami. Wchodzimy pusto (jak nigdy) ucieszyłam się, że szybko nam pójdzie i zaraz będziemy w domu. Usiadłyśmy sobie grzecznie a Scarlesia jak Scarlesia zaczęła sobie wąchać i nie dało jej się odciągnąć od kartonika. Pomyślałam sobie pewnie karma zapakowana, bo suniek żywotnie zainteresowany

ale ona zaczęła robić miny, schylać główkę, i takie tam inne...no szaleństwo żadne prośby ani groźby nie skutkowały. W końcu otworzyły się drzwi w których stanęła jak zawsze uśmiechnięta doktorka nasza kochana. Mówię pani Madziu nie możecie tu karmy zostawiać, bo np. Scarlesia dostaje szału. Doktorka mówi, że to nie ich karma i nie wie co ta za karton.....No z drżeniem serca ponieśliśmy wieczko a tam było to rude coś. Wciśnięte w kącik, zaropiałe oczki, mokre od własnych siuśków. Jak nas zobaczył miauknął żałośnie i spuścił główkę. Doktorka podała leki i zabrałam to Coś do domu. Leczyliśmy chłopaka, który był cudnym pacjentem:)Teraz chłopczyk nasz, który otrzymał imię Sasza i jest gotów na szukanie swojego domu.
Przez tydzień był w "izolatce" po tym jak doktory orzekły, że jest ok wypuściliśmy na "salony". Od razu zaprzyjaźnił się z kotami i moją sunią, która go wyniuchała i w zasadzie to jej tymczas:)
A oto Sasza:

Uploaded with
ImageShack.us
Uploaded with
ImageShack.us
Uploaded with
ImageShack.us
Uploaded with
ImageShack.us
Uploaded with
ImageShack.us
Uploaded with
ImageShack.usJest piękny, szalony, cudny i szuka równie cudnego DOMU.