
Niedawno całkowicie zmieniła się moja sytuacja rodzinna i finansowa i nie mogę zatrzymać moich kotków. Próbowałam znaleźć im dobry dom - nie mogą pójść byle gdzie, bo wymagają specjalnego żywienia po kastracji. Niestety nie udało się, chętnych brak...
Muszę coś znaleźć w ciągu kilku dni, inaczej trzeba będzie je uśpić, a to dla mnie oznacza wyrzuty sumienia do końca życia i zapewne płacz na widok każdego kociaka...
Jeśli możecie pomóc - ratujcie proszę moje kocurki. To dwa bure dachowce, przygarnięte z ulicy jako dzikie, wygłodzone i schorowane i do dziś potrzebujące troszkę czasu, aby oswoić się z nową osobą.