Witam!
Klasyczny (niestety) przypadek porzuconego kotka - na podwórku pod kamienicą mojej siostry sąsiadka z naprzeciwka wyrzuciła na bruk kotka (nie wiem jeszcze jaka to płeć ani wiek, dzisiaj wieczorem tam pójdę i zobaczę, ale na moje oko młodzik). Miała go kilka tygodni u siebie, potem jej się chyba znudził(.......) i teraz biega samopas i chodzi w kółko za moją siostrą, chce wejść na klatkę, jest głodny, wyziębiony pewnie też. Babka przyzwyczaiła go do domowych warunków, a potem wywaliła na dwór (żenada swoją droga... jakąś grzywnę powinna dostać, czy coś) Moja siostra ma dwa buldogi w domu, w tym jeden jest strasznie agresywny, rzuca się na moje koty, i generalnie na wszystkie inne żyjące stworzenia, których nie zna, dlatego przygarnięcie kotka przez moją siostrę jest niestety niemożliwe. Czy znacie namiary na jakąś porządną fundację z Trójmiasta, cokolwiek? Nie wiem co zrobić dalej. Mam w domu dwa młode koty, kocurka i kotkę i nie sądzę żeby były zadowolone z nowego towarzystwa, poza tym ona jest chorowita i co rusz łapie jakieś świństwa, nie chcę ryzykować.
Strasznie się martwię o tego kota, jest drobny i wygląda jakby miał sobie nie poradzić. Siostra go karmi, na razie tylko tyle może zrobić.
POMÓŻCIE, proszę!