Tego sie można bylo spodziewac. Ale daleko szukac? Dzis spotkalam pania na Bialobrzeskiej z pieknym wilekim kotem na kroplowce, ktora ma jeszcze oprocz niego kotke: mieszankę persa i dachowca. Pani chce, zeby "cos jeszcze miala od zycia" i chce ja rozmnozyc. Staralam sie

byc mila, mam nadzieje, ze udalo mi sie ja przekonac, ze to zly pomysl. Ja powiedziala "ciagle nie ma dawcy". Dzieki Bogu... Poprosilam, zeby przynajmniej pogadala z lekarzem.
Za chwile telefon - ktos chce adoptowac kotka. Pytanie: Czy wysterylizuje pani kotkę? "Tak, ale słyszałam, ze najlepiej po pierwszych kociakach, bo inaczej kotka ma problemy psychiczne".
Jestem cxalym sercem przeciwko rozmnazaczom, po prostu trafia mnie na takie praktyki. Nie wiem, moze ksiadz powinien o tym mowic z ambony, moze powinny sie pojawic artykuly w pismach typu "Super Express", "Tina", "Naj" itp., czyli najpoczytniejszych w naszym zakichanym społeczeństwie.

Kurde no

Nie wiem, co robić, żeby wytrzebić takie mity. Metoda małych kroczków?