Wszystko zaczęło się od zupełnie przypadkowej rozmowy z pewnym panem w sprawie karmy dla działkowych kotów. Pan okazał się szczodry i "odpalił" kotom, którymi się opiekuję duuuużo żarcia na zimę. Okazało się także,że córka tego pana chce się zaopiekować małym Pyrtusiem. Kocina ma chore oko i trzeba będzie go operować, ale to dla tej pani nie stanowi żadnej przeszkody i pokryje koszty tego zabiegu. Dzisiaj Pyrtuś został wzięty z działki do nowego domu. Przez zaprzyjaźnionych ze mną lekarzy weterynarii został szczegółowo przebadany, odrobaczony i odpchlony. Oczywiście nie poniosłam z tego tytułu żadnych kosztów. Nowa opiekunka Pyrtusia w tej lecznicy będzie już niebawem wolontariuszką. "Na placu boju" o przeżycie pozostał jednak Piękny Maniuś i trzy działkowe, ale już zdziczałe kotki. Jakby kogoś z Was to zainteresowało - kocie budki na działce są dobrze ocieplone, a koty dostają codziennie jeść. Cóż mogę więcej dla nich zrobić?