Potrzebne rady (chyba się pochlastam) Trójmiasto

Koty i kotki do adopcji

Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy

Post » Śro paź 10, 2007 23:17 Potrzebne rady (chyba się pochlastam) Trójmiasto

Słuchajcie, pomału zaczynam się czuć, jakby zewsząd przychodziły do mnie bezdomne potrzebujące koty. Wiem, że wiele osób na forum tak ma i zastanawiam się, jak to znosicie. Ja znoszę źle...

ale do tematu

Jakieś 2 tygodnie temu zabrałam na podwórku młodą kotkę paskudnym rozwydrzonym bachorom, które ją maltretowały. Obiegłam okoliczne bloki i dzielnicę domków jednorodzinnych, zamieściłam ogłoszenie na trójmiejskich i u naszego osiedlowego weta, dzwoniłam do schronisk, nikt jej nie zgubił. No nic. Siedzi u mnie, odrobaczam i leczę jej uszy, szczepię, mniejsza z tym, na razie TŻ przemilczał kwestię, ona przywykła do psa, na razie leczenie trwa, przeżyjemy.

Ale jest sprawa pilniejsza - od tygodnia chodzi pod moim blokiem inny kot :cry: Dorosły, ładny czarny z białymi skarpetkami. Często siedzi na dachu hali garażowej i z góry ludzi zagaduje :( Z reguły nie podchodzi, bo większość spacerujących to psiarze, a on się boi psów. Widzę go codziennie, kiedy wieczorem spaceruję z psem. Czasem mu coś zostawiam w krzakach do jedzenia ale ponieważ jestem z psem, muszę odejść, żeby podszedł do jedzenia. Dziś kiedy wyszłam, kocina wcinała kawałek pizzy, którą ktoś jej litościwie położył na tacce na chodniku :(

I teraz tak myślę - na pewno nie jest zagubiony z naszego osiedla, bo właściciel znalazłby go już sto razy - kot siedzi wieczorami na dachu hali w środku osiedla i zaczepia miauczeniem każdego przechodzącego. Chyba, że jest wyrzucony.

Na pewno nie jest z okolicznych domków jednorodzinnych, bo tamte koty chodzą swobodnie ale na noc ściągają na podwórka i do domów i nie przychodzą pod nasze bloki w ogóle - raczej może go stamtąd przeganiają.

Może być przywieziony i wyrzucony - to osiedle pod lasem, być może ktoś go wywiózł na koniec miasta i porzucił. Nie widziałam, żeby chodził do lasu polować, kręci się między blokami i czasem się zastanawia, w którą stronę pójść.

Jeszcze jutro zadzwonię domofonem do jednego mieszkania, gdzie widziałam na balkonie podobnego kota, może nie należą do nocnych marków i o 22 już śpią i się z kotkiem rozmijają (ale nie wierzę w sukces).

Co tu z nim zrobić? Do siebie nie mogę go wziąć. Schronisko? chyba bez sensu? Zostawić tak, jak jest na zimę? Wszystkie okna piwniczne i hale garażowe zasiatkowane szczelnie (nowe osiedle). Doradźcie coś...

A może ktoś ma kawałek podłogi na DT. Myślę, że chodząc bez psa na spacery odłowiłabym go w tydzień.

Myślę też,że spokojnie mógłby być do domu wychodzącego, jakby coś... radzi sobie jakoś.
Ostatnio edytowano Czw paź 11, 2007 14:55 przez Urwis, łącznie edytowano 1 raz

Urwis

 
Posty: 149
Od: Śro sie 22, 2007 20:58

Post » Czw paź 11, 2007 7:20

wiesz schronisko to niezbyt dobry pomysł... :cry: jeżeli będziesz go karmiła to moze jakos przetrwa ..domek mozna postawić...

a może kotek się zgubił i trzeba dac ogłoszenia?

a co do kotów ja tez nieraz mam wrażenie że zewsząd wyzierają na mnie kocie oczka potrzebujace pomocy :cry:
Obrazek

dorcia44

 
Posty: 43978
Od: Pt maja 19, 2006 20:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw paź 11, 2007 8:38

Was też? :(

Urwis Ty masz szczęście, że to tylko jeden kot... mnie ostatnio napadaja stadami :cry:

Kilka ulic ode mnie... kilkanaście kotów. Nie jest, koszmarnie, bo jest stała karmicielka, a ja po kolei sterylizuję. Działka na której są koty została sprzedana i koty maja czas do wiosny, żeby sie stamtąd wynieść...

W drodze do pracy... przy PKP Włochy, przy samej stacji przy śmietniku... 4 koty... 3 czarne i jeden biało czarny... 2 z nich na pewno wysterylizowane... 1 z nich młody, z wiosennego miotu. Nie są dzikie, bo dają sie głaskać i podbiegają. Odkryłam je kilka dni temu, ale do dziś myślałam, że ktoś je regularnie dokarmia... a dziś okazało, się, że miski puste :( Dałam im wszystkie kocie chrupki z torebki... troche tego mało:( Wracając dam im puszkę... i porobię trochę zdjęć (odkryłam, juz w pracy, że nie wyjęłam aparatu z torebki!).

Kurcze, wolałabym jednak, żeby pojawiały sie pojedynczo... a nie stadami.

orchidka

 
Posty: 3587
Od: Czw cze 21, 2007 16:58
Lokalizacja: Warszawa/Pruszków

Post » Czw paź 11, 2007 14:54

Oj, chyba byś jednak nie wolała... stado może się wtulić w siebie kiedy jest zimniej, łatwiej się obronić przed psem (można prysnąć na wszystkie strony) i w ogóle, a taki sam jeden biedak :(

Czyli schronisko mówicie bez sensu? Też tak myślałam ale... jak będą mrozy duże? Jak on to przeżyje?

Będę go dokarmiać żarciem z puszki - zawsze też trochę wody w środku, w zimie miska z wodą nie przejdzie. Budki nie ma gdzie postawić - osiedle-chodniczki, ulice, przystrzyżone trawniki, jedna kępa krzaków (psy go tam znajdą)

Rozwieszę ogłoszenia - choć żadnych nie widzę o zaginionym kocie. I pójdę do tych ludzi z naprzeciwka i zapytam czy to nie ich - pewnie zrobię z siebie durnia ale co tam.

Nie mam więcej pomysłów na razie :(

Urwis

 
Posty: 149
Od: Śro sie 22, 2007 20:58




Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 12 gości