dorotka231 pisze:Agata_2 pisze: Ja też tak uważalam na początku. Weszłam na forum, napisałam wątek i podzieliłam się przykrą informacją że straciłam kota. Zginął pod kolami samochodu. Forumowicze zaczęli mi tłumaczyć, ze jak chce mieć nowego kotka, to musze zabezpieczyć ogród, lub najlepiej aby kotek był niewychodzący. Ja byłam zła, wydawało mi się, że oni są okropni, uważają mnie za morderczynię. Teraz zrozumiałam... i nugdy nie popełnię tego samego błędu. Chociaż bym miała namawiać rodziców całą wieczność, ale NIGDY nie popełnię tego samego błędu. Miałam kota.. był taki szczęśliwy... łapał ptaszki, myszki. Nie miał wstępu do domu... Wchodził na góra godzinkę i wychodził. Mi się wydawało, że on będzie długo żył, będzię szczęśliwy... Za domem mamy łąki i lasy. On chodził na łowy.. zawsze przynosił mi na wycieraczkę myszki, jaszczurki i ptaszki (zawsze mu dziękowałam) Był on taki szczęśliwy. Miał jeszcze całe życie przed sobą. Niestety ten jego i mój raj szybko się skończył. Został śmiertelnie potrącony przez samochód. Od tego czasu nie miałam żadnego nowego kota (od 20 października 06). I dopłóki nie będę miała zgody rodziców, że kot będzie domowy, wykastrowany itp, nie chcę kota! Teraz zrozumiałam jaki błąd popełniłam i nigdy więcej go nie popełnię. Zrozumiałam dzięki forum. Dzięki forumowiczom.
Posiedź trochę na forum, a zobaczysz, że oni nie mają zadnych złych intencji![]()
. ja na początku miałam takie samo wrażenie jak ty. Teraz wiem, że oni mają poprostu WIELKIE SERCe, pośiwęcają się bardzo dla zwierząt,. Mają w sobie tyleee miłośći do kotów. Inny człowiek by "olał" kota. Powiedziałby "to przecież tylko kot". Ale większość osób na forum tak nie uważa.
Powodzenia
Dzięki za wyjaśnienia Agatko;Ale sama rozumiesz że mogłam się wkurzyć takimi tekstami typu : "takiej osbie to nikt nie da kota"... ludzie zlitujcie sie..
moj kotek mieszkał w domku, od maleńkości miał swój wiklinowy domek i w nim spał, jak był malutki wychodziałam z nim na podwórko koło domu i tak sobie biegał po trwace.. poźniej brałam go do domu. Tylko że tak po paru razach sę przyzwyczaił i podbiegal do drzwi i sam chciał wyjśc.. wdrapywał sie na drzewo i skakał po gałęziach, podobnie jak Ty mieszkam w domu jednorodzinnym, w bardzo zacisznym miejscu, gdzie dosłownie pprzejeżdzają 3-4 auta dziennie.. taki koniec świata.... no ale co mogłam zrobic, byłam w pracy a moja mama wypuściła kociaka bo miauczał niemiosiernie ze chce wyjśc.. no i tak to sie skończyło.niestety... ;-(Pozdrawiam
Ja miałam podobną sytuacje.
Mi też forumowicze mówili że mi kota nie dadzą
