Lena pisze:Zas co do Twoich kotow - ciezko mi wywnioskowac na jakiej przestrzeni czasu to wszystko sie dzialo, bo powiem szczerze ze duzo kotow u Ciebie... zginelo - mowie glownie o tych co uciekly lub wypadly z okna.
Mam nadzieje ze teraz okna i balkon zostana zabezpieczone siatka? Czy bedziesz ryzykowac zycie kolejnego kota?
Zas co do wetrynarza - nie wiem gdzie leczylas, ale fakt, obowiazuja tu takie same zasady jak wsrod ludzkich lekarzy: nie kazdy kto konczy studia jest dobry i warto mu ufac...

Co do moich kotów. No cóż, koty zawsze były w moim domu. Jak się urodziłam to Kaśka miała już naście lat i jak byłam bardzo mała to zdechła ze starości. Następna kotka była wyniszczona przez pasożyty juz jak ją znalazłam i nic dla niej nie można było zrobić. Kolejna kotka zleciała u... babci. Ciężko znosiła samotność dlatego kiedy ja szłam do szkoły, to kotką opiekowała się babcia. A ciężko ją było nam upilnować, nie mówiąc o babci (choć z początku miałam do niej straszne pretensje). Co do Ignaca i Teodora... No cóż. Teofil dożyłby u nas sędziwego wieku, gdzyby nie Ignac, a ten był pół dziki i po zimie, kiedy poczuł, że zrobiło się ciepło to go poniosło... A Teodor za nim baaaaaaardzo tęsknił.

A my za Teodorem... Natomiast ostatni przeżył u nas 12 lat i mało który kot był tak rozpieszczany. Oczko w domu rodziny. Niestety okazało sie, że na starość zachorował... Teraz jest jakoś... Pusto.
Co do okien i balkona - spokojnie.

Po wypadku (mimo, że nie u nas) wszyscy są wyczuleni na tym punkcie.
A lekarze... No cóż. Wiadomo już do kogo zwierząt z pewnością nie nosić.
